Kolosalny skok kulturowy

Kolosalny skok kulturowy – Pod wprawną batutą reżysera Grzegorza Kempinsky’ego ten utwór urasta do kolosalnego skoku kulturowego

Tak działa magia teatru pod sprawną reżyserią Kempinsky’ego i żadne płacze ani krzyki recenzentki z GW nie zmienią faktu, że śmieszne jest to, co ma być śmieszne. Ta komedia w Teatrze Jaracza w Łodzi to kolosalny skok kulturowy!

 

 

 

Kolosalny skok kulturowy

 

 

 

 

Kolosalny skok kulturowy

Przewaga hormonów żeńskich

W adaptacji komedii Fredry czasy współczesne nie są wcale przysposobione na siłę. Ani zakopiański koloryt i ludowa piosnka W murowanej piwnicy nie pozwalają zapomnieć, że właśnie Podhalanie najdłużej, z iście XIX-wiecznym zacietrzewieniem, bronili się przed podpisaniem konwencji antyprzemocowej.

 

Także tłumaczenie wystąpienia władzy na język migowy (tutaj mistrzowsko przygotowany Paweł Tucholski) doskonale sytuuje realia komedii w czasach telewizyjnego „tu i teraz”. Sama tematyka przejęcia „cugli” decyzyjnych przez płeć piękną ze wszystkimi wypaczeniami (także w teatrze) pozwala natychmiast podjąć dyskusję o naszych reliach. A przy tym owe akcenty wcale nie są wprowadzane na siłę i uaktualniane, nie przywołują  znanych z mediów skandalicznych przykładów. To po prostu, dzięki sprawnej reżyserii Grzegorza Kempinsky’ego, powstaje na scenie i zgodnie z fredrowskim tekstem, całkiem naturalnie.

 

Panowie zduszeni przez swe połowice dodają więc sobie otuchy skandując słowo O – SWO – BO – DZIĆ, jak bywało i nadal się dzieje na tzw. spontanicznych wiecach. I co ciekawe, publiczność bezwiednie podchwytuje ten akt zbiorowego buntowniczego entuzjazmu też skandując i klaszcząc do rytmu. Tak działa magia teatru pod wprawną batutą inscenizatora i żadne płacze ani krzyki recenzentki z GW nie zmienią faktu, że śmieszne jest to, co ma być śmieszne.

 

To nie prostackie rżenie ani patriarchalne podśmiechujki, tylko po prostu, Fredro, który gdyby dzisiaj żył, to by pił i świntuszył. Ale jest jeszcze coś, co budzi mój ogromny szacunek do inscenizacji Grzegorza Kempinsky’ego.

 

Chodzi o wprowadzenie muzycznych „tematów przewodnich”, które zapowiadają pojawienie się kolejnych postaci na scenie, a także inicjują konkretne idee albo wydarzenia. Reżyser skorzystał z pomysłu Ryszarda Wagnera i wyposażył swój spektakl w tuzin melodii granych, tańczonych, śpiewanych, mruczanych mormorando, stukanych na dziecinnych cymbałkach i gwizdanych, nie wspominając już o muzyce puszczanej z taśmy. W naszym społeczeństwie pozbawionym muzycznej ogłady i elementarnej wiedzy o sztuce ten aspekt przedstawienia urasta do rangi kolosalnego skoku kulturowego. Rzecz przecież dotyczy rozmaitych aspektów męskości, której uciesznym wizualnym symbolem są dwa czerwone pomponiki zwisające między męskimi nogami.

 

Tematy muzyczne nie są tak przyziemne. Symbolem męskiej waleczności reżyser uczynił piosenkę z serialu Czterej pancerni i pies zaczynającą się od słów „Deszcze niespokojne potargały sad, a my na tej wojnie dobrych parę lat” – autorzy Osiecka i Walaciński. Ale w chwili patriotycznego wzmożenia pojawia się jeszcze melodia „Pierwszej Brygady” z czasów Piłsudskiego.

 

Ci dzielni panowie, którym kobiety na razie pozwoliły tylko zachować sumiaste wąsy, spełniają jednak w komedii „typowo kobiece” role: piorą, gotują, szyją, przędą na kołowrotkach, niańczą dzieci itp. Natomiast sygnałem gdy panie wzywają swych małżonków, są typowo dziecięce melodyjki grane na cymbałkach: Wlazł kotek na płotek, Stary niedźwiedź mocno śpi.

 

Gdy natomiast kobietom się nudzi, to panowie dla nich tańczą popularnego menueta Luigiego Boccheriniego. Zjawiskiem z „Innego świata” jest Makary, Góral z ciupagą mówiący gwarą, Szymon Rząca, który pomaga przywrócić w mieścinie o nazwie Osiek, „normalne”, patriarchalne stosunki. Jemu rzecz jasna towarzyszy czasem muzyka Dudusia Matuszkiewicza z filmu Janosik i  ludowa, też powszechnie znana piosenka, zapowiadająca radosny i optymistyczny finał. Wszystko wraca w stare koleiny, ale Fredro nie byłby sobą, gdyby nie dał swym rodakom jakiejś nauki. W Zemście jest to „zgoda, a Bóg wtedy rękę poda”. W Gwałtu, co się dzieje związkowi młodej pary towarzyszy maksyma, iż „nie władza daje szczęście, ale zgodna współpraca”. Jeśli to sobie weźmiemy do serca, to przyznamy autorowi farsy z 1826 roku sporo racji.

 

Joanna Tumiłowicz

 

https://maestro.net.pl/index.php/10608-przewaga-hormonow-zenskich?fbclid=IwAR3Oh2_OAuYhkYXBqds6iTcpwEegz7xte54qvkjZ6Y7aLq5nOjMzhlsK7Jw


#teatr #grzegorzkempinsky