Terra incognita teatru

Terra incognita teatru – czyli, jak wyruszyć w podróż zwaną przedstawieniem teatralnym bez odgryzania własnego ogona i odcinania kuponów.

 

 

terra incognita [wym. terra inkognita], terra ignota

 

1. «nieznany lub niezbadany ląd, kraj lub inny obszar»
2. «dziedzina nowa dla kogoś»

 

 

 

Terra incognita teatru

 

 

 

 

Terra incognita teatru

Każdy, kto choć raz reżyserował w teatrze, wie jak wielkim stresem dla reżysera jest początek prób i wyruszenie w poszukiwaniu nowego lądu, jakim jest nowe przedstawienie teatralne.

 

Wydawać by się mogło, że z wiekiem i zyskanym doświadczeniem ten stres będzie mniejszy, a jest wręcz odwrotnie. Za każdym razem, kiedy zaczynam próby do nowego spektaklu czuję się, jakbym  w życiu jeszcze nic nie reżyserował i jestem pełen lęku i obaw, czy podołam doprowadzić ten okręt do szczęśliwego portu.

Dzieje się tak chyba dlatego, że jeśli chce się uczciwie zrobić spektakl trzeba zdobyć się na ryzyko i wkroczyć na nieznane dla siebie wcześniej tereny – terra incognita, bo tylko wtedy zachodzi prawdziwy akt twórczy. Jeśli kiedyś już rozwiązywałem jakiś problem w jakikolwiek sposób i teraz zdecydowałbym się na ponowne rozwiązanie go tak samo, to przestaje to już być twórczością, a jest jedynie aktem ODtwórczym.

 

Dlatego tak wiele nerwów kosztuje prawdziwe tworzenie. Albowiem reżyser nie ma innego źródła z którego może czerpać, niż siebie samego i ażeby się nie powielać, nie odcinać kuponów i nie pożerać własnego ogona, trzeba dać sobie przyzwolenie, żeby nic nie wiedzieć i zaufać sobie, że pomysły pojawią się wtedy, kiedy trzeba.

 

Oczywiście nie jest to równoznaczne z ignorancją i niewiedzą, bo nie wiedząc nic, powinienem oczywiście wiedzieć równocześnie wszystko.

 

Wiem, że brzmi to przeciwstawnie, ale zapewniam, że właśnie tak jest. Kiedy wkraczam w nowe próby, nie wiem nic w szczególe, ale wiem wszystko w ogóle. To jest tak samo, jakbym słyszał ogólny ton, albo brzmienie nowego utworu, bez wcześniejszego rozpisania go na poszczególne instrumenty. W mojej pracy zderzam tekst z żywym aktorem, który go wypowiada i sytuacją sceniczną, która się wtedy rodzi, a to ogólne brzmienie, które w sobie słyszę, lub czuję, pozwala mi odróżnić dobre pomysły od złych i w efekcie być może odkrywać nowe lądy teatralne.

 

Daj Boże, żeby i tym razem się udało.

 

Amen.

#teatr