Piramida niewyobrażalnego terroru

Piramida niewyobrażalnego terroru – to następny odcinek wstrząsającego tekstu Bogdana Wasztyla z cyklu “Labiryntów Auschwitz”, który publikuję na moim blogu.

Administracja SS tworząc sieć obozów koncentracyjnych zdecydowała się na gigantyczny eksperyment socjologiczny delegując część swoich zadań „samorządowi więźniarskiemu”. Tak powstał perfidny i niemal perfekcyjny system – piramida niewyobrażalnego terroru i ludzkiego upodlenia.

 

 

 

Piramida niewyobrażalnego terroru

 

 

 

 

Piramida niewyobrażalnego terroru

Opowieść toczy się z trudem, bo Lisiak posługuje się dziwną mieszaniną polskiego, ukraińskiego i rosyjskiego, długo szuka właściwych słów…

 

Dzieciństwo? Przede wszystkim głód (ukraińska nędza lat trzydziestych) i nieustanny lęk (stalinowski terror). Do szkoły nie chodził (ukraińskiego nauczył się w obozie pracy pod Wiedniem, rosyjskiego – w wojsku, alfabetu – w łagrze), od najmłodszych lat pracował.

 

Był nadzwyczaj silny. Czymże jednak była siła 15-latka wobec opornej ziemi, ton żwiru, ciężaru głazów, tysięcy cegieł? Nie mogąc podołać wyniszczającej pracy w brygadzie drogowo-budowlanej, chcąc zyskać chwilę na wyrównanie oddechu, zepsuł koło w wozie. Niemcy aresztowali go za sabotaż. Był rok 1942. Potem były ucieczki z robót przymusowych z gospodarstw rolnych pod Wiedniem (współwięźniowie Ukraińcy prześladowali go, gdy dowiedzieli się, że jest Polakiem) i więzienie. W sierpniu 1943 roku osadzono go w obozie koncentracyjnym Mauthausen jako więźnia politycznego – Polaka nr 22410.

 

Administracja SS tworząc sieć obozów koncentracyjnych zdecydowała się na gigantyczny eksperyment socjologiczny delegując część swoich zadań „samorządowi więźniarskiemu”. Więźniowie funkcyjni, mający rozliczne przywileje, mieli też prawo używania siły wobec podległych im więźniów. Funkcyjnymi najczęściej zostawali niemieccy lub austriaccy kryminaliści i to oni stawali się panami życia i śmierci. Ale nawet najznaczniejsi z nich byli nikim wobec najniższego rangą esesmana. Wprowadzenie odpowiedzialność zbiorowej wzmogło dodatkowo lęk funkcyjnych, którzy mogli być pociągnięci do odpowiedzialności za niewykonanie zadań przez ich podwładnych. Tak powstał perfidny i niemal perfekcyjny system – piramida niewyobrażalnego terroru i ludzkiego upodlenia.

 

Kilkunastoletni chłopak z Szarowieczki szybko zrozumiał, że życie w obozie zależy od kaprysów funkcyjnych i SS. Od szczęścia i umiejętności wtopienia się w tłum, kombinowania i dbania o to, by nie utracić sił, bo kto tracił siły, rzadko do nich wracał. Ale jak nie utracić sił w jednym z najcięższych obozów, gdzie drąży się w górach sztolnie i buduje w nich fabryki zbrojeniowe?

 

Komando Lisiaka pracowało w sztolniach w pobliżu Ebensee. Wychodzili do pracy o czwartej rano. Długa ścieżka przez las ogrodzona drutem kolczastym. Wreszcie wejście do sztolni stromymi schodami o półmetrowym skoku. W dół jeszcze dało się wytrzymać, pod górę, po pracy – katorga.

 

Lisiak nabawił się biegunki. Nie mógł jeść zupy, szybko się odwadniał. Zupę wymieniał z kolegami na chleb, ale tracił siły błyskawicznie. Któregoś dnia podczas powrotu z pracy do obozu jeden z więźniów stracił przytomność. Ponieważ Lisiak wlókł się na końcu, kapowie zmusili go by niósł tamtego. Nie miał wyjścia, zabiliby go, gdyby odmówił. To była jego Golgota. Myślał, że umrze, ale przeżył. Dzięki pomocy kolegów odzyskał siły. Żywy doczekał wyzwolenia obozu przez Amerykanów na początku maja 1945 roku.

 

 – Myślałem wtedy, że obóz mnie wzmocnił – powie po latach. – Przekonałem się, że mogę wiele znieść, wiedziałem, że nic gorszego mnie w życiu nie spotka, przestałem się bać – zapewnia.

 

Mylił się.


#Aushwitz