Przeklinanie oznaką elokwencji

Przeklinanie oznaką elokwencji – wbrew teorii, że przeklinają głównie ludzie z ubogim słownictwem, okazuje się, że jest wręcz przeciwnie.

Nieważne, co mówią badania, ja uwielbiam przeklinać. Ale zazwyczaj nie pod wpływem emocji, chociaż to także się zdarza, bo nic nie jest w stanie wyrazić naszych emocji, niż soczysta partykuła emocjonalna. Jednak ja uwielbiam przeklinać zupełnie świadomie, barwnie i kwieciście używać naszego języka i to najchętniej w sytuacjach półoficjalnych, czyli np. w trakcie prób, zamiast mówić, że ktoś ma zejść ze sceny, mówię, że teraz pan/pani/państwo wypierdalacie itp., etc.
Robię to po to, że tego typu przeklinanie wprowadza element humorystyczny w pracy, poprzez łączenie sytuacji obcowania ze szlachetną sztuką i zderzania ją z dosadnością i kwiecistością języka polskiego.

 

Robię to z uwielbieniem, bo Skandynawowie np. mają bardzo biedny zasób przekleństw, a język polski w tej mierze jest prawie nieograniczony.

 

A poza tym takie oddramatyzowanie i odbrązowienie zawodu artystycznego jest moim zdaniem znakomitym sposobem na sprowadzenie pewnych spichlerzowych postaci na ziemię.

 

 

 

Przeklinanie oznaką elokwencji

 

 

 

 

Przeklinanie oznaką elokwencji

Przeklinanie – oznaka ubogiego słownictwa czy wulgarnej kreatywności?

Kiedy brak nam słów przeklinamy – tak przynajmniej zakłada hipoteza „ubogiego słownictwa”.

 

Przeklinanie jest oznaką ubogiego języka, spowodowanego słabym wykształceniem, lenistwem oraz impulsywnością. Czy jednak taka ocena nie jest krzywdząca? Niektórzy z nas są w stanie osiągnąć nieomal poetyckie mistrzostwo w swoich wiązankach…

 

Mamy tendencję do oceniania wulgaryzmów jako wyznacznika niższego statusu społeczno-intelektualnego. Przeklinają osoby, którym brak innych przymiotników do opisania swoich buchających emocji lub negatywnych ocen. Jednak to surowe podejście nie zgadza się z ostatnimi badaniami na temat przeklinania, przeprowadzonymi przez lingwistów.

 

Podążając za hipotezą „ubogiego słownictwa” (poverty of vocabulary – POV), gdy nie możemy znaleźć właściwego słowa, posiłkujemy się przekleństwami. Jednak analizy lingwistyczne pokazują, że ludzie mają tendencję do zastępowania braków w słownictwie, używając raczej takich przerywników jak „hmmmm” lub „yyyy” a nie przekleństwami.

 

Analiza lingwistyczna finalnie doprowadziła do zaproponowania konkurencyjnej teorii: płynność w używaniu słów tabu może być oznaką ogólnej płynności językowej. Zgodnie z tym założeniem osoby szczególnie wulgarne mogą być równocześnie wyjątkowo elokwentne i inteligentne.

 

Słowa tabu mają szczególną rolę w naszym leksykonie językowym, której inne wyrazy nie są w stanie tak skutecznie wypełnić – zapewniają zwięzły, ekspresyjny i bezpośredni komunikat. Tak więc osoby „rzucające mięsem” mogą być po prostu bardziej wyrafinowane w wykorzystaniu swoich zasobów językowych do przekazania komunikatu.

 

Badania naukowców z Marist College oraz Massachusetts College of Liberal Arts miały na celu sprawdzić prawdziwość tych założeń i obalić hipotezę POV, mierząc, w jaki sposób płynność w przekleństwach przekłada się na generalną płynność językową. Zgodnie z hipotezą POV korelacja powinna wypaść negatywnie – im więcej przeklinasz, tym mniejsza twoja sprawność językowa. Jednak naukowcy realizujący badanie wysunęli zupełnie przeciwną hipotezę: im więcej klniesz, tym pełniejsze jest twoje słownictwo.

 

W trzech badaniach poproszono uczestników o wypełnienie testu płynności językowej (tzw. test COWAT), prosząc ich o napisanie jak największej liczby słów na daną literę (F, A lub S) w określonym czasie. Następnie poproszono, aby uczestnicy wymienili jak najwięcej przekleństw, jakie przyjdą im do głowy w czasie minuty. W ten sposób określono płynność słów tabu.

 

Jak się okazało, uczestnicy pierwszego badania wygenerowali 400 unikalnych przekleństw i zgodnie z przewidywaniami naukowców, płynność w ich stosowaniu korelowała z wynikami testu COWAT. Wyniki następnie potwierdzono podczas drugiego i trzeciego badania, również za pomocą pisemnej wersji testu. Wniosek – im więcej przekleństw byli w stanie wygenerować uczestnicy, tym bardziej biegli werbalnie się okazywali.

 

Przeklinanie może być więc kreatywne, inteligentne, a nawet liryczne. Do wyników można jednak podchodzić z pewnym przymrużeniem oka – znajomość przekleństw a częstotliwość ich stosowania to w dalszym ciągu dwie różne rzeczy.

 

Fakt encyklopedycznej wiedzy na temat wulgaryzmów może iść w parze z taktem, który powstrzymuje nas przed używaniem naszej wiedzy w sytuacjach społecznych. Wyniki badań nie mówią też nic o tym, jakie osoby używają przekleństw i kiedy. Oznacza to, że hipoteza POV w dalszym ciągu może być prawidłowa. Może być bowiem tak, że osoby z bogatszym zasobem przekleństw mogą używać ich mniej, ponieważ ich bogate słownictwo pozwala im na wyrażenie swoich myśli i emocji bez używania wulgaryzmów.

 

Na sam koniec trochę informacji CBOS o przeklinaniu w Polsce.

Wulgaryzmów używa niemal ośmiu na dziesięciu dorosłych (79 procent), przy czym dwie trzecie (65 procent) robi to wyłącznie pod wpływem emocji, natomiast jedna siódma (14 procent) włącza je do swoich wypowiedzi również po to, by coś mocniej i dosadniej wyrazić. Co piąty badany (21 procent) w ogóle nie przeklina.

 

Częściej przeklinają mężczyźni niż kobiety częściej także młodsi niż starsi respondenci.

 

Z deklaracji wynikało jasno, że wulgarnych słów rzadziej używają respondenci mający prawicowe poglądy polityczne niż badani o poglądach lewicowych i centralnych.

 

Kiedy najczęściej przeklinamy?

 

 

 

 

 

 

Jeżeli chcecie wiedzieć więcej polecamy pełny raport CBOS.

 

STEFANIA

 

https://ciekawe.org/2016/04/17/


#Przeklinanie