To wiem na pewno

To wiem na pewno – Najnowszy spektakl Iwony Kempy jest znakomity. Wzrusza, chwyta za gardło i jest po prostu świetnie zagrany i wyreżyserowany.

Jak to dobrze, że powstają jeszcze w Polsce spektakle, które bazują na dobrym warsztacie, a nie na bełkocie pseudointelektualnym, dekonstrukcji, czy ideowej poprawności.
To wiem na pewno Iwony Kempy to właśnie taki dobry solidny teatr!

 

 

 

To wiem na pewno

 

 

 

 

To wiem na pewno

„To wiem na pewno” Andrew Bovella w reż. Iwony Kempy w Teatrze Ateneum w Warszawie. Pisze Rafał Turowski na stronie rafalturow.ski.

 

Mamy oto kochającą się rodzinę (proszę nie wierzyć doniesieniom medialnym, że „dysfunkcyjną”, czy „toksyczną”, przeciwnie) – małżeństwo w średnim wieku – Annę i Jacka – z czworgiem dorosłych dzieci. Najstarsza córka Pola ma już własną rodzinę, jest kobietą ambitną kobietą, mocno poświęconą swojej pracy; Ben robi karierę w bankowości, najmłodsza Róża właśnie wróciła z podróży po Europie, a Marek… Cóż, o Marku wiemy najmniej. Może tyle. Tyle? Tak, tyle. Bowiem pisanie co się wydarzy w tym przedstawieniu jest po prostu barbarzyństwem, zapewniam jednak, że nie da się wylogować z historii tej szóstki długo po wyjściu z teatru.

 

Agata Kulesza zagrała matkę fantastycznie, z użyciem (jakkolwiek to zabrzmi) palety wszystkich emocji – od milczenia, szeptu czy zawoalowanej ironii po wbijającą widzów w fotele furię, wręcz wrzask rozpaczy czy bezsilności. To bez wątpienia jedna z najlepszych kreacji sezonu. Jacek dla odmiany jest cichy, jakby zahukany, ale… z drugiej strony – proszę zwrócić uwagę choćby na awanturę, jaką (słusznie zresztą) zrobił Benowi,  w pozornie tylko łatwej  roli Jacka Przemysław Bluszcz jest po prostu znakomity.

 

W dorosłe dzieci wcielają się Paulina Gałązka, Waleria Gorobets, Jan Wieteska i Paweł Gasztold-Wierzbicki, i nazwisko p. Pawła, studenta IV roku AT, radziłbym zapamiętać, rozmowa granego przezeń Marka z rodzicami i z Różą po prostu chwyta za gardło, proszę zauważyć, po jak cienkiej granicy aktorzy się w niej muszą poruszać, szczególnie właśnie Marek, ta scena jest aktorskim i reżyserskim majstersztykiem.

 

Zakończę wyznaniem intymnym – zwykłem pochlipywać w teatrze tylko kiedy Helena z profesorem wreszcie wyjeżdżają do Charkowa czy gdzieś, tymczasem w Ateneum zdekompensowałem się aż dwukrotnie, widziałem i słyszałem, że część współwidzów – też.

 

Jest bowiem w tym spektaklu coś niesłychanie uczciwego, coś bardzo czystego, jest jakaś niewymownie poruszająca prostota, jest wreszcie takie zwykłe ludzkie ciepło.

 

Koniecznie.

 

https://e-teatr.pl/26304


#teatr