Sukces Dziadów

Sukces Dziadów – “Dziady” w reżyserii Adama Sroki w łódzkim Teatrze Jaracza, są przykładem na to, że można robić znakomity teatr bez wypaczeń.

Sukces Dziadów Adama Sroki polega na tym, że zrobił on dobry teatr, bazujący na jakości, idąc z duchem autora, a nie, jak ma to w zwyczaju Mafia Teatralna, zwana Spółdzielnią Teatralną, wypaczając pierwotne dzieło.

 

 

 

Sukces Dziadów

 

 

 

 

Sukces Dziadów

Klasyka literatury bez wypaczeń

„Dziady” Adama Mickiewicza w reż. Adama Sroki w Teatrze im. Stefana Jaracza w Łodzi. Pisze Sylwia Krasnodębska w „Gazecie Polskiej codziennie”.

 

„Dziady” Adama Mickiewicza w reżyserii Adama Sroki to wyważony w doborze środków i znakomicie zagrany m.in. przez Ksawerego Szlenkiera spektakl Teatru im. Stefana Jaracza w Łodzi. Idący nie z duchem czasów, a z duchem autora.

 

W głuszy i ciemności trwają obrzędy „Dziadów”. Czyśćcowe duszyczki przychodzą strapione i choć mówią o  cierpieniach w zaświatach, dają wskazówki, jak żyć na ziemi. Guślarz (hipnotyzujący w tej roli Radosław Osypiuk), mistrz mrocznej ceremonii, wywołuje kolejne duchy. Atmosfera gęstnieje. Podbijają ją niepokojące dźwięki cymbałów, na których gra sam Guślarz. Muzyka skomponowana przez Marcina Pospieszalskiego staje się równoprawnym narratorem dotykającym tajemnicy mickiewiczowskiej sceny i szerzej – polskiego mesjanizmu. Trwoga sięga zenitu, gdy pojawia się zbłąkana mara, Postać zawieszona między światem żywych i  umarłych, odporna na zawołania przerażonego Guślarza. „Zabawa” w wywoływanie duchów wymyka się spod kontroli. Marą z II części „Dziadów” jest tu postać, która objawi nam się jako Gustaw w IV części. W tej roli Ksawery Szlenkier, który zawładnął sceną i publicznością. Ukształtowany aktorsko w Łodzi mężczyzna pojawia się w tym mieście ponownie, by pokazać nieprawdopodobny kunszt i klasę. Sceny, w których jego bohater szarpany jest między siłami piekła a mocami doczesności, w których próbuje wyrwać się z niebytu, by dokonać realnego, ziemskiego aktu samobójczego, odgrywane są z taką pasją i zaangażowaniem, że powinny one przejść do historii polskiego teatru jako aktorski wzorzec. Pustelnik, który przyszedł z nieznanego kierunku – czy było to piekło, czy raj? – wydaje się postacią napisaną dla Szlenkiera.

 

Dzieło Mickiewicza sprzed 200 lat przedstawione jest z należytym szacunkiem. Owszem, można było jeszcze bardziej podbić atmosferę tajemnicy i grozy, jak to robiono na tej scenie choćby przy „Sonacie Belzebuba” Stanisława Ignacego Witkiewicza w reżyserii Radka Stępnia, komponując grę świateł i dymu. Ale lepiej zostać w poczuciu delikatnego niedosytu niż zwalczającego sens tekstu przesytu. Przy „Dziadach” pracowało wielu, ale wygrywają tylko ci, którzy podążają za narodowym wieszczem i ładunkiem emocjonalnym jego dzieła. Tylko tyle i aż tyle.

 

Łódzka scena prezentuje I, II i IV część dramatu. Mamy więc dzieło bez słynnej „trójki”, a zatem i bez „Wielkiej improwizacji”. Jak nieoficjalnie dowiedziała się „Gazeta Polska Codziennie”, realizacja trzeciej części planowana jest na przyszły rok. Być może będzie można obejrzeć wtedy całe „Dziady” podzielone na dwa przedstawienia. Nie trzeba zdolności nadprzyrodzonych, by wywróżyć sukces.

 

Sylwia Krasnodębska

 

https://e-teatr.pl/klasyka-literatury-bez-wypaczen-36533


#Teatr #Dziady #AdamMickiewicz #TeatrJaracza #AdamSroka #Łódź