Nie kochaj mnie więcej

Nie kochaj mnie więcej – to jedno z opowiadań Brunona Wioski z tomu “Niesamowite i erotyczne przygody niejakiego Kowalika”.

Bruno ma niesamowicie lekkie i dowcipne pióro i uwielbiam jego prozę. “Nie kochaj mnie więcej” to jego następny tekst, a całą książkę możecie kupić tutaj:

 

https://www.smashwords.com/books/view/720739?fbclid=IwAR0oSWStMBq-dqErZHt2OkDp0Adw0rXKoFBHP5XOpzdcod4u-FdifqmxlOM

 

 

 

Nie kochaj mnie więcej

 

 

 

 

Nie kochaj mnie więcej…

Kowalik obudził się wypoczęty i nawet radosny.

 

Jak codziennie, zrobił piętnastominutową gimnastykę, no może było tylko 12 minut, ale po ćwiczeniach czuł się wyjątkowo świeży. Zjadł jak każdego ranka lekkie śniadanie i wypił kawę…

 

– Super – pomyślał – będzie piękny dzień – no i wtedy właśnie przyszła…

 

Dawno jej nie było i zaskoczyła go, bo zjawiła niespodziewanie. Bez uprzedzenia. Pokochała go już dość dawno, było jej wtedy z Kowalikiem chyba dobrze, bo gościła u niego dość długo. Potem zdarzało się, że bywała ot tak sobie i zostawała na kilka dni. Sam nie wiedział, dlaczego go pokochała? Poddał się bez walki.

 

Tego dnia, popatrzył na żonę czy nie dostrzeże czegoś. Ona popatrzyła na niego… W jej wzroku było zrozumienie. Domyślała się…

 

– Może zrobię ci ziółka? Kawy nie pij więcej, bo możesz za bardzo się podniecić, a masz przecież słabe serce. Pamiętaj o sercu… – powiedziała.

 

Oczywiście zawsze o nim pamiętał. Nie musiała mu tego mówić. Wrócił do pracowni. Ona oczywiście z nim.

 

– Potrzebujesz czego? – usłyszał jeszcze wołający głos żony dobiegający z parteru.

 

– Nie! – odpowiedział głośno, by go dobrze usłyszała – bo czego mógłby w takiej sytuacji potrzebować od żony.

Cały dzień upłynął na nic nierobieniu. W jej towarzystwie nie było sensu czegokolwiek zaczynać, bo i tak by z tego nic nie wyszło.

 

W południe zjadł obiad z żoną. W czasie, obiadu oboje milczeli. Nie było sensu, by rozmawiać na jej temat. Najlepsze w takiej sytuacji jest milczenie.

 

Ale milczenie nic nie załatwi… – pomyślał Kowalik i przypomniał sobie o pewnej książce. Oczywiście, że nie zaczął jej czytać, na pewno jej towarzystwo nie pozwoliłoby mu się skupić. Ale myślał o tej chwili, o tym co się w tych kilku sekundach w nim dzieje.

 

– Czego mi właściwie teraz brak? – pomyślał. W zasadzie niczego w tej chwili nie pragnął. Poczuł jakby promyk szczęścia, który nagle mu zaświecił. – Jasne – muszę się cieszyć tą chwilą. Nie potrzebuję w tym momencie nic. Jedyne co jest koniecznym, to myśleć o niczym. Jestem i na tym powinienem poprzestać – filozofował Kowalik.

 

Spojrzał w okno. Tam, w ogrodzie była już niemal wiosna. Ławka świeciła bielą na tle pięknej, mimo stycznia zieleni. Piętnaście stopni Celsjusza… wprost niemożliwe… – A ja w tej chwili jestem… żyję i nie muszę myśleć o żadnych problemach – dywagował. Zaczął regularnie oddychać. Wdech… i wydech… wdech… i wydech… nic go w tej chwili nie interesowało tylko oddychanie…

 

Ocknął się, gdy szarzało. Jej już nie było. Nawet się nie zorientował, kiedy odeszła. Był sam i szczęśliwy.

 

– Nie będę cię szukał, na pewno nie! – pomyślał.

 

Zszedł do żony na kawę.

 

– Poszła?

 

– Kto? – Kowalik nie zrozumiał o kogo jej chodzi.

 

– No, ta twoja kochanka. Depresja!


#Depresja