Garbaczewskiego wydmuszka

Garbaczewskiego wydmuszka – Krzysztof Garbaczewski jest mistrzem tworzenia projektów-wydmuszek, królem przelewania z pustego w próżne.

Dyrektor Teatru Śląskiego w Katowicach, pan Robert Talarczyk, nie przestaje podlizywać się Mafii Teatralnej i produkuje spektakl za spektaklem, który nie jest dla widzów, lecz tylko dla wyżej wymienionej Mafii, zwanej także Spółdzielnią Teatralną i jej małej garstki zawziętych akolitów. Tym samym zazwyczaj zyskuje dobre recenzje od zaprzyjaźnionych ze Spółdzielnią pseudo-krytyków, ale zwykły śląski widz nie ma na co do teatru chodzić.
“Germinal” Krzysztofa Garbaczewskiego doskonale wpisuje się w tę wrogą widzowi linię repertuarową pana Talarczyka.

 

 

 

Garbaczewskiego wydmuszka

 

 

 

Garbaczewskiego wydmuszka

Germinal

„Germinal” wg Emila Zoli w reż. Krzysztofa Garbaczewskiego w Teatrze Śląskim im. S. Wyspiańskiego w Katowicach. Pisze Kamil Pycia na blogu teatralna kicia.

 

Sam siebie pytam: który to już raz obiecuję sobie, że nie będę więcej brał udziału w spektaklach Garbaczewskiego i który to już raz łamię się i idę na nowe projekty tego twórcy. Ogólnie rzecz ujmując, mimo masochistycznego oglądania jego spektakli, w głębi serca nie lubię ich, nie widzę za nimi nigdy żadnej treści i Krzysztof Garbaczewski jest dla mnie mistrzem tworzenia projektów-wydmuszek, królem przelewania z pustego w próżne.

 

Tym razem padło na „Germinal” Zoli, średnio grubą książkę opisującą los górników w małej  francuskiej miejscowości, którzy usiłują egzystować w obliczu biedy i głodu. Jesteśmy bombardowani coraz to nowymi opisami ludzkiego upadku i coraz większego upodlenia. Reżyser na szkielecie tej historii nadbudowuje opowieść bliźniaczo podobną, ale w moim odczuciu z mocno przesuniętymi akcentami. Czujemy, że treściowo wszystko się zgadza, opowiada ten sam problem, ale w zgoła innych okolicznościach. Mam wrażenie, że reżyser przenosi problemy wyzysku górników z kopalni w Le Voreux na perspektywę współczesnej eksploatacji człowieka w kapitalizmie. Obnaża przed nami to, że mechanizmy, mimo upływu czasu, są nadal takie same i jedynie zakładają nowe maski. Każdy ma nad sobą kolejną linię przełożonych i wykonuje jedynie następne rozkazy. Dodatkowo, mam wrażenie, że uwydatniono przekonanie, że próba zmiany przyniesie jedynie kolejny problem i kolejny bat na plecy, a wszyscy – czy tego chcemy, czy nie – jesteśmy realnie uwikłani w ten system i nie mamy ucieczki, a nadzieja na to, że przyszłe pokolenia coś zwojują w tej nierównej walce jest nie tyle nierealna, co naiwna. Dobitnie podkreśla to finałowy monolog Stefana w którym deklaruje on, że chce uciec do Paryża od tego całego systemu i kopalni, ale także sam wspomina, że nieważne, czy Paryż czy nie, to wszystko jest jedno i to samo.

 

Fantastycznym kontekstem jest też zestawienie wydarzeń ze spektaklu z miejscem, w którym ta realizacja jest wystawiana – Śląskiem. W momencie, w którym inscenizowano starcie protestujących górników z Le Voreux z górnikami, którzy postanowili wyłamać się ze strajku i pilnować terenu kopalni, automatycznie w mojej głowie pojawił się ciąg skojarzeniowy z pacyfikacją kopalni Wujek w 1981 roku. Bardzo ciekawe zakotwiczenie znaczeniowe – mam nadzieję, że celowe.

 

Tutaj jeszcze wspomnę o jednej scenie, której totalnie nie załapałem – scena, w której Nina Zakharowa grająca Katarzynę, wygłasza swój monolog w języku ukraińskim. Nie ma to żadnego uzasadnienia fabularnego, nie wynika też z kontekstu scen. Uprzejmy gest w stronę ukraińskiej aktorki, jednak zupełnie mnie zaskoczył i nie wnosił w moim odczuciu zupełnie nic.

 

Twórcy zapraszają nas w zdeformowany świat, w którym ludzie nie do końca wyglądają jak ludzie, a kopalnia i miasteczko naokoło niej tak naprawdę przypomina coraz to większą, jątrzącą się narośl nowotworową, pełną zdeformowanych kawałków ciała, niezidentyfikowanych guzów, dziwnych kolorów. Ramy tej opowieści stanowi kosmiczna scenografia Aleksandry Wasilkowskiej (twórczyni, która współpracuje z Garbaczewskim od lat i chyba doskonale wie, co siedzi mu w głowie). Świetna przestrzeń, w moim odczuciu ciut wtórna, bo niemalże identyczna z tym, co stworzyła do „Snu nocy letniej” w Teatrze Starym w Krakowie, ale nadal przyciągająca wzrok niepokojącymi kształtami, kolorami i fakturami.

 

Poza scenografią, „Germinal” błyszczy też wybornym aktorstwem. Paweł Smagała w roli Stefana jest doskonały. Przez cały przebieg spektaklu zastanawiałem się skąd go kojarzę i dopiero w drodze powrotnej do domu połączyłem watki, że ostatnio widziałem go w „The Employees”. Prawdziwy człowiek-kameleon. Bardzo charakterystyczny, zdolny, ale umiejący tak szachować maskami, że jest nie do zaszufladkowania. Czekam na kolejne doskonałe role.

 

Kolejną gwiazdeczką w tym gwiazdozbiorze była Barbara Lubos w roli Maheude. Rola mocno osadzona w spektaklu, przyciągająca wzrok i zagrana z potężną klasą. Niesamowita kreacja.

 

Powoli zbliżając się do końca mojego wywodu, warto by było w sumie powiedzieć jakiego mnie „Germinal” pozostawił. Otóż zaskakująco był to chyba pierwszy spektakl Garbaczewskiego od czasu „Kosmosu” w Teatrze Starym (czyli od 2017 roku), który mnie nie rozjuszył swoim efekciarstwem i pustką, która za tym wszystkim stała. Tutaj realnie coś się za tymi wszystkimi formalnymi wygibasami kryło. Czy było to mocno odkrywcze? Niekoniecznie. Ale istotne, że nie była to czysta zabawa teatrem. „Germinal” raczej by zyskał, gdyby skrócić go o pół godziny, bo bywały momenty, w których przymykały mi się oczy (ale może to kwestia tego, że jestem mentalnie starą babą i jak jest po 19:00 to automatycznie mój organizm robi wyłączenie systemu). To przedstawienie na pewno nie było specjalnie dobre, ale też nie było aż tak złe, jak niektóre jego wcześniejsze eksperymenty. Można obczaić z ciekawości,  jest to też dobry materiał na pierwszy kontakt z teatrem Garbaczewskiego, bo jest wyjątkowo przystępny jak na tego twórcę.

 

Odpowiadając sobie samemu na niezadane, ale wiszące w powietrzu pytanie z samego początku – po co nadal chodzę na spektakle Krzysztofa Garbaczewskiego skoro wiem, że w większości przypadków mi się nie podobają? Otóż chodzę, bo po pierwsze uważam, że ożywczy i świeży jest spektakl autorski stworzony w swoim nurcie i charakterystyczny, nawet jeśli nieudany. Po drugie, mimo wszystko bardzo mnie ciekawi, jak bardzo rozwinął się twórczo ten reżyser od ostatniego spektaklu, który widziałem. Najczęściej wcale. Niemniej, kiedy zestawimy jego starsze produkcje z tymi nowymi, widać kolosalny rozwój. Fascynuje mnie to delikatne i powolne ewoluowanie, którego ze spektaklu na spektakl nie sposób zauważyć.

 

Kamil Pycia

 

https://e-teatr.pl/germinal-37587


#Teatr #KrzysztofGarbaczewski #TeatrŚląski #Katowice #Śląsk