Szereg, który milczał

Szereg, który milczał – to znakomity artykuł Wojtka Konikiewicza – wybitnego muzyka i intelektualisty, który obnaża hipokryzję “elit”.

Wojtek napisał ten artykuł po wyborach w 2015 roku, a opublikował go znowu po ostatnich wyborach i mimo, że sam mam serce po lewej stronie, uważam, że bezpardonowo i wyjątkowo celnie rozprawia się z hipokryzją “elity intelektualnej”, która wydaje się cierpieć na zbiorową pomroczność jasną, niezwykle wybiórczo traktując fakty i rzeczywistość.
Szereg, który milczał – to właśnie oni.

Oni – beneficjenci poprzedniej władzy, którzy wyją teraz, wcale nie z powodu demokracji, lecz najzwyczajniej dlatego, że zostali odcięci od koryta, albo obawiają się tego, że za chwilę odcięci zostaną.

Szereg, który milczał

Homilia powyborcza – ku pokrzepieniu serc i pocieszeniu dusz cierpiących

“Elita to ludzie żyjący w prawdzie, których charakteryzuje bezinteresowność w czynieniu dobra i piękna” – Andrzej Mitan

Stało się … No właśnie: co się stało? Nic się nie stało, Polacy nic się nie stało! Odbyły się wybory, ktoś wygrał, ktoś przegrał – jak to w demokracji bywa. Jak zwykle naród w części sprzyjającej poprzedniej ekipie, załamał ręce i wzniósł oczy … no nie, nie ku niebu – ku swoim bogom. Rozległy się: przekleństwa (poleciały z ust najbardziej dystyngowanych ch, k itp.), złorzeczenia, szyderstwa, płacze, padły dramatyczne deklaracje emigracji, słowem – wykonany został (i wciąż wykonywany jest) pełny repertuar żałobny. To minie, bo ileż w końcu można? Życie potoczy się swoim torem. Państwo trudno jest zajechać na śmierć, czego zresztą najlepszym dowodem … ostatnich 8 lat.

Mawiał podobno Sławoj Składkowski przy brydżu: “Sam się czasami dziwię – jakim cudem ta kobyła jeszcze ciągnie?” Ciągnie, ciągnie i ciągnąć będzie. Trzęsień ziemi nie doświadczymy.

Władzy nie trzeba kochać, rządu wielbić – wystarczy, że będą robić swoje. Otóż to: tylko tyle i aż tyle. To alfabet postawy, której na imię bycie państwowcem. Pawel Kukiz ładnie ją zamanifestował w TVP w niedzielę po ogłoszeniu wstępnych wyników.

Ale ja nie o tym – chcę się odwołać do czegoś, co się zwie inteligencja. Obiegowa opinia, powielana uporczywie przez media brzmiała: z rządzącą koalicją są artyści, intelektualiści, słowem: śmietanka. Ten grubymi nićmi szyty redukcjonizm próbowano rozciągnąć na inną, słabo ukrywaną tezę – mianowicie, że kto nie za w.w. ekipą ten słaby artysta, pseudointelektualista, oszołom, katolicki/prawicowy ekstremista etc. Słowem: Tyrmand też by się nie zmieścił.

Radość ze zjednoczenia z władzą miała swój konkretny wymiar – przyjrzenie się szeregowi wspierającemu gorliwie Bronka/Donka prowadzi do wniosku, że opłaciło się! Popłynęły miliony na dzieła, rozdęte festiwale, ogłoszenia w przyjaznych rządowi mediach itd. Popłynęły rzeką ściśle ukierunkowaną. W niektórych wypadkach okazało się jednak, że za mało było, więc powstał ruch rozczarowanych (nie za głęboko, by broń Boże nie odciąć pępowiny).

Inteligencja … Ta pokiereszowana przez wojnę, zniekształcona przez walec komuny, ciężko doświadczona warstwa. Czym jest? Jak się pokazała w ostatnich latach?

Redukcjonizm działał dotąd skutecznie na wielu poziomach. Także na tym skojarzeniu: jak już inteligencja, to wyłącznie tzw. warszawka i jej satelici. Ta, niestety nierzadko związana niegdyś z ancient regime, wyraźnie dobrze czuła się na piedestale i zdawała się uporczywie wyłączać myślenie i reakcje w momentach niewygodnych.

Kiedy np. szybko okazało się, że świeżo wybrany Ojciec Narodu o dyplomacji ma pojęcie bigosowo-myśliwskie, że jego improwizowane przemowy nie przekraczają poziomu szkoły średniej, że zasypia w sytuacjach reprezentacyjnych, że stworzył nową ortografię, że ociężałość umysłowa i brak manier idą u niego w parze z brakiem jakiejkolwiek głębszej myśli politycznej, że wreszcie umoczony jest po pachy w WSI – szereg szedł w zaparte i nie zauważał.

Ostrza satyry dyżurnych wesołków radiowo-telewizyjnych w tej dość ewidentnej sytuacji także dziwnie stępiały, wręcz schowane zostały do pochew. Wesołek nr.1 tego sortu posunął się wręcz do wazeliniarskiego zaproszenia Głowy do swego programu, gdzie udzielił jej wsparcia w kampanii wyborczej, przymilnie głaszcząc i zachwalając. Szereg też poparł. Bigos, bul i nadziejię itd.

Równocześnie świeckim obyczajem stało się obrzucanie opozycji odchodami przez wszystkich dziennikarzy: mediów publicznych i prywatnych. W TVP, czy państwowym radio, spotkania z politykami z tej strony miały z reguły standardowy przebieg – do narożnika i okładać, ile wlezie! Jakby tego było mało, dobitka następowała w mediach prywatnych, w których bez żenady chałturzący ci sami, z publicznych mediów dziennikarze kontynuowali z zapałem swe szczytne dzieło uziemiania wroga, nieledwie klasowego.

Szereg nie zauważał. Szereg, stojący na straży demokracji, tolerancji, wartości humanistycznych etc. był dynamiczny w swych reakcjach – jak u Orwella: były zwierzęta równe i równiejsze. Ponieważ “Tamci” byli “be”, powyższe wartości im się “nie należały”. I szlus – to takie proste i wygodne!

Przecierałem swego czasu oczy ze zdumienia, kiedy w TVP jeden z satyryków, który za Gierka stworzył słynną postać kolegi kierownika – prymitywnego partyjnego, nowomówiącego buca – bez żenady “przekierował” tę postać na skądinąd zmitologizowanego …Prezesa, rżąc zeń starannie i wesoło. To było trendy – top trendy, więc “drobne” naciągnięcie rzeczywistości przyszło łatwo.

Szereg też rżał.

Kiedy wybuchały afery jedna po drugiej, kiedy defraudowane były miliardy z kasy państwowej (przy samych autostradach wyparowało 26 według Forbesa), kiedy paniusia Ministra sprzeniewierzała 6 milionów, kiedy z państwowych mediów wyrzucano inaczej myślących dziennikarzy, kiedy odmawiano milionom ludzi prawa do stacji radiowej, czy telewizyjnej, kiedy mordowano w bezprzykładny sposób niewygodne władzy filmy (“Historia Roja” do tej pory jest zablokowana), dotowano swoich, a odmawiając dotacji likwidowano pisma kulturalne “tamtych” – szereg milczał. “Wybitni intelektualiści” (pamiętacie tę zbitkę z lat 70?) wyłączali zgodnie swe, jakże wyczulone w innych przypadkach radary.

Mam wrażenie, że zwłaszcza w końcowej fazie działała wręcz logika typu “He may be a son of a bitch, but he’s our son of a bitch” – przecież nie inteligencja, bo ta, to ten rodzaj dyspozycji, który opiera się na dociekaniu prawdy, logicznym rozumowaniu i wyciąganiu wniosków.

Pomroczność jasna? Kiedy “wybitni twórcy i intelektualiści” bohatersko trwali na straży i popierali, władza głaszcząc ich jedną ręką waliła w pysk na odlew drugą, okładając 22%VAT-em koncerty, tantiemy, wreszcie bezczelnie wyrywając 50% koszty uzyskania przyznane jeszcze przez Piłsudskiego, które przetrwały nawet komunę. Nie przetrwały Donka i Bronka i pana ministra kultury – miłośnika kamer i fleszy, tego największego w historii szkodnika na tym stanowisku.

Szereg milczał.

Kiedy srebra rodowe polskiej kultury – fonoteka Polskich Nagrań zostały bezwstydnie za bezcen sprzedane, zamiast pozostać własnością Państwa – także milczał.

Milczał też parlament, komisje kultury, ministerstwo tejże, Narodowe Instytuty wszelkiej maści do tego powołane.

Teraz rozlega się płacz – co to będzie, jeśli z mediów publicznych odejdą ci wszyscy wybitni fachowcy – synowie i wnuki politruków, pierwszych i drugich sekretarzy, ta bynajmniej nie białego koloru śmietanka?

Co będzie, jeśli na ich miejsce przyjdą synowie i wnuki Akowców, Żołnierzy Wyklętych (których jakoś dziwnie, w mediach ze świecą nie znajdziesz)?

Co będzie, jeśli zaprzyjaźnieni z dotychczasową władzą “wybitni” itd. nie dostaną swoich milionów na swe przecież skazane na sukces dzieła (“Wałęsa. Człowiek z nadziei” leży za złotówkę w sklepach z chińszczyzną, w dziesiątkach egzemplarzy)?

Co to będzie? Czy możliwy jest świat “bez inteligencji” (czytaj: bez nas)?

Ironicznie odpowiem: oczywiście – ostatnich dobrych kilka lat pokazało, że wyłączenie tej dyspozycji … nie bolało.

A poważnie: nie, nie jest możliwy. I dlatego trzeba się do niej – jako przymiotu i warstwy społecznej odwołać. Po to, by bez względu na to, kto jest u władzy i kto i ile płaci – dociekano prawdy, logicznie rozumowano i wyciągano wnioski. Bez wyłącznika.

Czego wszystkim i sobie szczerze życzę.

Amen

©Wojciech Konikiewicz


WOJCIECH KONIKIEWICZ
·ŚRODA, 28 PAŹDZIERNIKA 2015

https://www.facebook.com/notes/wojciech-konikiewicz/homilia-powyborcza-ku-pokrzepieniu-serc-i-pocieszeniu-dusz-cierpi%C4%85cych/987963037893878/

#inteligencja