Zmowa milczenia

Zmowa milczenia – O braku jakiejkolwiek dyskusji na temat stanu obecnego teatru polskiego i narzuconej jednej jedynie słusznej estetyce teatralnej.

Polski teatr na naszych oczach umiera, ponieważ został zawłaszczony przez Mafię Teatralną, którą zwie się także Spółdzielnią Teatralną, lub Teatralną Lewicą.
Została mu narzucona, jak za socrealizmu, jedna jedynie słuszna estetyka i jeden jedynie słuszny punkt widzenia. A wszystkim, którzy mają odmienne zdanie (spotykam się z tym codziennie), próbuje się zamknąć usta i  usiłuje się ich zmarginalizować. Odmawia się im nie tylko pracy, ale także prawa do własnego głosu, przylepiając im najchętniej jakąś chodliwą etykietę, typu “konserwa”, “moher”, “homofob”, albo “faszysta”.
Wszystkich, którzy odważają się wyłamywać z tego narzuconego porządku teatralnego dotyka zmowa milczenia.

 

Ale czyż nie jest tak, jak powiedział Ghandi?

 

“Najpierw cię wyśmiewają, potem milczą, potem z tobą walczą… a na końcu wygrywasz!

 

Oby!

 

 

 

Zmowa milczenia

 

 

 

 

Zmowa milczenia

Od co najmniej ośmiu lat nie odbyła się w środowisku jakakolwiek rzetelna i pluralistyczna dyskusja o stanie teatru, współczesnej dramaturgii, klasyce narodowej, repertuarze scen reprezentacyjnych, festiwalach, wyłanianiu dyrektorów, szkolnictwie, przemocy lub wykorzystywaniu seksualnym. Osiem lat to więcej niż czas, w jakim obowiązywała tak szkodliwa dla polskiego teatru centralizacja i estetyka socrealizmu. Obecnie doszło do podobnej zapaści bynajmniej nie z powodu narzucenia teatrowi totalitarnych porządków przez sprawujących władzę konserwatystów, lecz wciągnięcia go przez lewicę do kulturowej rewolucji – pisze Rafał Węgrzyniak w portalu Teatrologia.info.

 

Ten stan rzeczy trwa jednak znacznie dłużej. Pamiętam, że już w 2007 roku po opublikowaniu przeze mnie Nowej lewicy w teatrze w debacie prasowej pojawiły się wyłącznie głosy całkowicie oderwane od rzeczywistości, ignorujące moją diagnozę albo zaprzeczające w ogóle istnieniu narastającego gwałtownie zjawiska. Podporządkowywanie życia teatralnego walce ideologicznej dokonuje się od ponad dwudziestu lat. Jego konsekwencją stała się, jak w całym życiu społecznym, polaryzacja i odmowa prowadzenia dialogu z osobami z drugiej strony politycznej barykady.

 

Zjawisko to przybrało na sile w roku 2016 po przejęciu władzy przez prawicę i podjęciu przez nią działań mających przywrócić równowagę w życiu teatralnym poprzez osłabienie dominującej już wtedy lewicy. Kilka błędnych posunięć prawicowego kierownictwa Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego dało asumpt do oskarżeń o niszczenie życia teatralnego i tłumienie wolności twórczej. Lewica uzyskała w ten sposób legitymację do zerwania środowiskowego dialogu.

 

Niemal wszystkie przedstawienia, wypowiedzi i publikacje zostały podporządkowane walce politycznej z prawicą. Jan Klata, odkąd w roku 2017 w wyniku rozpisanego przez ministerstwo konkursu został pozbawiony stanowiska dyrektora Starego Teatru w Krakowie, właściwie nic innego nie robi, tylko mści się na ministerialnych urzędnikach w felietonach i wywiadach oraz spektaklach – łącznie z najnowszym.

 

W tych warunkach straciły rację bytu jakiekolwiek debaty. Znakomicie napisane i udokumentowane recenzje czy szkice są ostentacyjnie ignorowane lub pozostają bez rezonansu, bo ich autorzy mają nieodpowiednie przekonania. W skrajnych przypadkach liderzy lewicy stosują karę środowiskowego ostracyzmu, wykluczając z dyskusji osoby, którym przypisują antysemityzm czy homofobię. Nie dochodzi więc do polemik czy sporów na łamach czasopism lub w internetowych portalach, nie są nimi bowiem obraźliwe inwektywy czy bezpodstawne insynuacje formułowane w felietonach lub w mediach społecznościowych, na które często nawet nie sposób odpowiedzieć. Na sesjach teatrologicznych również nie sposób wywołać dyskusji.

 

Niepokoić trzeba się o formację intelektualną młodych osób niezdolnych do publicznych wymian poglądów czy obrony własnych stanowisk. Często kiedy próbuję sprowokować przedstawicieli najmłodszych generacji do rozmowy, jedyną reakcją z ich strony jest uporczywe milczenie wynikające z odmowy prowadzenia sporów czy też konfrontowania się z osobami inaczej myślącymi.

 

Ale jak się temu dziwić, skoro nawet łącząca osoby ponad podziałami ideologicznymi i poruszająca nie tylko środowisko, ale całą opinię publiczną zainicjowana przez Igę Dzieciuchowicz kampania przeciwko stosowaniu przemocy w teatrze, została wyciszona. Ograniczono ją i tym samym w znacznym stopniu zafałszowano, następnie zepchnięto na ślepy tor tandetnymi publikacjami, a wreszcie zdławiono z powodów politycznych. Niechętna jej była strona prawicowa, dla której charakterystyczne jest stanowisko Bronisława Wildsteina wyrażone w dramacie Komedianci. Z kolei w kręgach lewicowo-liberalnych zaczęto się obawiać, że w wyniku ujawniania kolejnych spraw zbyt wielu twórców zaangażowanych w walkę po ich stronie może stracić autorytet, jak to się stało z Jackiem Poniedziałkiem po pobiciu w Nowym Teatrze aktora z cudzoziemskim rodowodem. Dlatego nikt już nie wierzy w to, że pisana przez Dzieciuchowicz książka Teatr. Patologiczna rodzina zostanie wydana i tym samym dojdzie do oczekiwanego samooczyszczenia środowiska (pisał o tym Grzegorz Kondrasiuk w ostatnim felietonie dla „Teatru”).

 

Zmowa milczenia panuje także w innych kwestiach, bo obu stronom dzielącego środowisko ideologicznego sporu w istocie bowiem nie zależy na poważnych i dogłębnych dyskusjach mogących doprowadzić do podważenia obecnego stanu rzeczy. Nie są im na rękę jakiekolwiek rozliczenia i dochodzenia, wskazywanie winnych i pociąganie ich do odpowiedzialności, skoro czerpią korzyści z istniejących od dłuższego czasu układów. Wolą więc je konserwować niż zmieniać i ryzykować utratę stanowisk, dochodów i pozycji.

 

Tytuł oryginalny
Zmowa milczenia

 

Źródło:
Teatrologia.info

 

Autor:
Rafał Węgrzyniak

 

https://e-teatr.pl/33991


#Teatr