Wyglądam jakby porzucił mnie mąż

Wyglądam jakby porzucił mnie mąż – to następny odcinek znakomitej książki Anny Rychter, “Trener Duszy”, o życiu codziennym kobiet we współczesnej Polsce.

Dzisiaj dowiem się dlaczego Jesienna powiedziała sobie: „Brr, wyglądam jakby porzucił mnie mąż.”

 

 

 

Wyglądam jakby porzucił mnie mąż

 

 

 

Wyglądam jakby porzucił mnie mąż

Na pograniczu jawy i snu, pomiędzy powracająca trzeźwością, a wypitym alkoholem, Jesienna poczuła, że jest jej gorąco pod grubym kocem. Otworzyła oczy. Przez chabrowe od nocy okno wpadały od czasu do czasu reflektory jakiegoś zabłąkanego auta, przejeżdżającego ulicą. Cienie tańczyły przez chwilę na ścianie i znikały, jakby spadały w dół, w przepaść za majaczącym w mroku prostokątem telewizora.

 

Źle się czuła, miała sucho w gardle, twarz oblepiona niezmytym makijażem ciążyła jej jak maska.

 

 „Po co przyszłam tutaj wieczorem? Czy nie powiedziałam Pawłowi za dużo? Miał niezły ubaw na widok podpitej baby. Gdzie on właściwie śpi? Ile jest pokoi w tym mieszkaniu? Cholera, na szczęście wiem, gdzie jest toaleta i łazienka.”

 

Najciszej jak umiała zwlokła się z kanapy i ruszyła do wyjścia z pokoju. Delikatnie uchyliła drzwi i po omacku nacisnęła na kontakt. W przedpokoju oślepił ją gwałtowny snop jaskrawego światła. Miała lekki zawrót głowy i nadal ją mdliło, a pobudzony alkoholem żołądek napęczniał od  nadmiaru kwasu. Weszła do toalety i na widok sedesu wszystkie wnętrzności podeszły jej do gardła.

 

„Nie, nie mogę haftować, bo potem jestem jeszcze bardziej chora, niż z powodu przepicia.”

 

Odruchowo zerknęła na małe lustro wiszące na ścianie z prawej strony.

 

„Brr, wyglądam jakby porzucił mnie mąż.” – pomyślała, patrząc z niedowierzaniem na swoją zielonkawą twarz, rozmazany tusz i odespane włosy.

 

„Koszmar. Nie powinnam pić, a potem przychodzić nocować do przygodnie poznanych facetów. To moja pierwsza od trzech lat noc poza domem. Wtedy nie spałam we własnym łóżku podczas firmowej wycieczki do Budapesztu. Wprawdzie nie piłam alkoholu, ale czułam się równie podle jak dzisiaj.”

 

Najdziwniejsze jednak było to, że wcale nie miała z tego powodu wyrzutów sumienia. Ani przez chwilę nie pomyślała, że jest złą żoną albo matką.

 

„Widocznie do wszystkiego trzeba dorosnąć. Nawet do tego, żeby zamiast w małżeńskim łóżku, spędzać noc na niewygodnej kanapie w paski.”

 

Ta niespodziewana konkluzja tak ją uspokoiła, że od razu poczuła się lepiej.

 

C.D.N.

 

 

Link do strony FB, Ani:
Anna Rychter

 

strona, gdzie można kupić całą książkę Ani:
https://zaczytani.pl/ksiazka/trener_duszy,druk


#TrenerDuszy