Wieczór w tonacji „G”

Wieczór w tonacji „G” – to jedno z opowiadań Brunona Wioski z tomu “Niesamowite i erotyczne przygody niejakiego Kowalika”.

Bruno ma niesamowicie lekkie i dowcipne pióro i uwielbiam jego prozę. “Wieczór w tonacji „G” ” to jego następny tekst, a całą książkę możecie kupić tutaj:

 

https://www.smashwords.com/books/view/720739?fbclid=IwAR0oSWStMBq-dqErZHt2OkDp0Adw0rXKoFBHP5XOpzdcod4u-FdifqmxlOM

 

 

 

Wieczór w tonacji „G"

 

 

 

 

Wieczór w tonacji „G”

Gdy Kowalik wszedł do małej restauracji, którą w ostatniej chwili zauważył, oniemiał ze zdziwienia. Cudowna atmosfera oczarowała go od wejścia. Bardzo ładna melodia, a co najważniejsze niezbyt głośna, zachęciła go do zajęcia ostatniego wolnego stolika.

 

Zasłuchany w melodii, nawet nie zauważył, że kelner po raz drugi pyta go, co podać do picia. Zamówił Chardonnay, choć nie przepada za białymi winami i poprosił kartę.

 

Spojrzał w stronę, skąd dolatywała muzyka i zobaczyłem przepiękną brunetkę, z wydatnym biustem która grając romantyczną melodię, zapamiętała się w sobie. Przeżywała ją jakby za chwilę oczekiwała orgazmu.

 

Nagle w restauracji zrobiło się cicho, ustały przytłumione rozmowy, nawet umilkł brzęk sztućców o talerze. Pianistka także zapatrzona w kogoś przestała grać i tylko ostatni akord w tonacji G ciągle brzmiał.

 

Spojrzał w stronę drzwi, tam, gdzie oczy wszystkich klientów się skoncentrowały, nie wyłączając pianistki… kto wszedł?

 

W drzwiach stała bardzo zgrabna, wysoka blondynka. Jej elegancki strój, podkreślający kształty jej ciała, musiał przyciągnąć uwagę każdego. Rozejrzała się po sali odchylając w górę, na czoło przyciemnione okulary i bez wahania udała się do stolika, przy którym siedział Kowalik.

 

– Pozwoli pan? – wskazała na puste miejsce i spojrzała na niego takim wzrokiem, że bez wahania dałby jej w tym momencie wszystko, byleby tylko usiadła przy nim.

 

– Będę zachwycony ― powiedział trochę drżącym ze wzruszenia a może podniecenia głosem.

 

– Zapewniam pana, że będzie pan – odrzekła.

 

Usiadła z niewymuszoną elegancją i w tym momencie jej dekolt rozchylił się i Kowalik ujrzał cudowny trójkąt. Zamarzył w tej chwili, by móc zobaczyć go bardziej rozwartym w pełnej krasie, nie wspominając już o wypełnieniu zawartości trójkąta przystającą ręką. Spojrzał na jej twarz i trafił na tak ponętny wzrok, że przeszyły go ciarki. Nieznajoma przymrużyła oczy, a jej usta lekko rozchyliły się i usłyszał wypowiedziane półszeptem:

 

– Wszystko jest możliwe.

 

Kowalik nie chciał interpretować jej słów, bo wydawały mu się niemożliwym do spełnienia, to o czym myślał.

 

– Czy mogę panią poczęstować szampanem? ― zapytał sam zaskoczony własną propozycją.

 

Rozejrzał się po sali i zobaczył, że wzrok wszystkich klientów jest wbity w nich. Był pewny, że nie na niego, choć może panowie być może obdarzali go w tej chwili zazdrosnym wzrokiem.

 

Pianistka zaczęła grać i powoli nastąpiła normalna atmosfera. Gra pianistki stała się bardziej erotyczna.

 

Kowalik oswoił się już trochę obecnością nieznajomej. Chciał coś powiedzieć, ale nieznajoma położyła palec na ustach i zaniemówił. Gest ten był tak bardzo erotyczny, że zamilkł od razu. Jego oczy powędrowały ponad sufit.

 

– Nie lubię rozmawiać przy stole – powiedziała. Rozmowa, psuje tylko atmosferę. Tutaj panuje bardzo eteryczny nastrój. Czuje pan?

 

Spojrzał w jej oczy i cała cysterna erotycznego eteru wylała się na niego. Nie uszło jej uwagi, że przeciągle westchnął. Zahipnotyzowany jej wzrokiem nie mógł oderwać od niej oczu.

 

Nagle poczuł lekki dotyk na stopie. Spojrzał na nią. W jednej ręce trzymała kieliszek szampana a druga spoczywała na stole. Pianistka jakby z zazdrości brakiem zainteresowania, mocniej uderzyła w klawisze fortepianu i wszyscy spojrzeli na nią. Tylko Kowalik gapił się w oczy jego vis a vis.

 

Nieznajoma przymrużyła oczy, a jej stopa rozchyliła jego nogi. Nie przeszkadzał jej w tym. Wręcz przeciwnie. Miał ochotę sięgnąć pod stół i dotknąć jej stopy. Ona, jakby zrozumiała jego myśli, skinęła lekko głową, jakby przyzwalając. Kowalik już po chwili pieścił jej stopę. Być może nie za bardzo była zadowolona z pieszczot, bo położyła stopę na jego kolanach. Spojrzał na nią rozmarzonymi oczyma, być może zobaczyła w nich znak zapytania, bo skinęła głową. Rozejrzał się po sali i przysunął krzesło bliżej stołu. Nikt nie zwracał na nich już uwagi, którą teraz poświęcili pianistce, która grała melodię w tonacjo G-dur. Erotyczny nastrój udzielił się wszystkim, bo pary nagle zaczęły się całować, tylko przy jednym stoliku starsza pani elegancko ocierała wyhaftowaną chusteczką uronione z jakiegoś powodu łzy, a jej towarzysz w tym czasie głośno chrapnął.

 

– Nie uważa pan, odezwała się niespodziewanie nieznajoma, że przy takim utworze orgazm nabiera większego sensu?

 

Kowalik spostrzegł, że obie panie wymieniły spojrzenia i uśmiechnęły się do siebie.

 

– Może przejdziemy się do mnie wraz z moją przyjaciółką, pianistką? Jeżeli lubi pan muzykę, to pijąc szampana skupimy się w trójkę na symbolicznym G. Lubi pan tę tonację?


#Proza #Opowiadanie #Erotyka