Sztuka lansowania niczego

Sztuka lansowania niczego – W świecie sztuki, dokładnie tak, jak w teatrze panuje moda na promowanie artystów pozbawionych talentu i sztukę lansowania niczego.

Dokładnie te same mechanizmy, które opisuje pan Fydrych w sprawach sztuki plastycznej, są stosowane przez “spółdzielnię teatralną” w teatrze, gdzie tak samo sprzedajni krytycy dorabiają ideologię do braku talentu, pseudonowatorscy artyści wyważają już dawno temu otwarte drzwi, naśladują, kopiują i bełkoczą intelektualnie. Tak samo w świecie teatralnym panuje sztuka lansowania niczego.

 

 

 

Sztuka lansowania niczego

 

 

 

Sztuka lansowania niczego

Od kilku tygodni opinia obserwatorów życia kulturalnego koncentruje się na pracach Ludwiki Ogorzelec wystawianych w Zamku Ujazdowskim.

 

Oczywiście nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego. Prace Ludwiki Ogorzelec są dobre, bardzo dobre, więc jest normalne, że cieszą się dużym zainteresowaniem.

 

Jednakże są też pewnym zagrożeniem dla reprezentantów polskiego postmodernizmu. Oglądając prace postmodernistów mam często wrażenie, że są to prace artystów pozbawionych talentu. Kto wypełnia lukę owego beztalencia? Oczywiście kuratorzy, którzy tłumaczą je wylewnie.

 

W tym kontekście prace posiadającej talent Ludwiki Ogorzelec, mogą stanowić problem dla wielu kuratorów.

 

W Polsce elity postmodernistyczne maskują się za nazwą “sztuki krytycznej”, co jest paradoksalne, bo tego co im brak najwięcej to samokrytycyzmu. Oczywiście kuratorzy dbają by “krytyczni artyści” nie dostrzegali tych sprzeczności, inaczej ich praca “lansowania niczego” poszłaby na marne.

 

Na samym początku, kiedy otwarto wystawę. W piśmie “SZUM” pojawił się szumny pamflet usiłujący zdyskredytować Ludwikę. Kiedy nie wyszło, towarzystwo podrzuciło primabalerinę sztuki krytycznej, Rajkowską.

 

Naturalnie Rajkowska pojawiła się w Zachęcie, w której wystawiano też prace Ludwiki (czasowo równolegle do wystawy w Zamku). Do Zachęty Rajkowska wjechała z korzeniami do góry, ale światli ludzie i tak się zachwycili pracami Ludwiki na obydwu wystawach.

 

Wielu obserwatorów życia kulturalnego zarzuca Rajkowskiej brak oryginalności, ale przecież opieranie się na cudzej twórczości, plagiatowanie jest domeną postmodernistów, a sztuka zwana krytyczną jest przecież lipą.

 

Kilka lat wcześniej by sprowokować, zaistnieć Rajkowska stworzyła m.in. projekt przerobienia komina fabrycznego w Poznaniu na minaret. Cała sprawa skończyła się na projekcie.

 

Czy był on oryginalny? Komin jako minaret został zrealizowany już dużo wcześniej, na początku XX wieku w Dreźnie. Wybudowano tam fabrykę papierosów w kształcie meczetu, a komin do dziś ma wygląd minaretu.

 

Aby Rajkowska była oryginalna na skalę światową, a nie jak teraz zaściankowa, musiałaby wybudować zamiast minaretu w Poznaniu, krzyż w Arabii Saudyjskiej, na przykład w Mekce. Jasna rzecz, w ramach głoszonej u nas tanio tolerancji taka inwestycja była mocniejsza niż ów komin (mam nadzieję, że jego falliczna forma nie zdradza tu feministycznego kompleksu seksualnego).

 

Nie dziwię się, że ludzie dzisiaj szukają w sztuce śladu człowieka, a nie jego imitacji. Dlatego wystawa Ludwiki Ogorzelec jest przełomowa nie tylko dla Zamku Ujazdowskiego.

 

Waldemar Fydrych

 

https://m.facebook.com/story.php?story_fbid=10224628875805192&id=1108907498&ref=content_filter


#Sztuka