Szefowie psychopaci

Szefowie psychopaci, czyli jaszczury w garniturach to znakomity artykuł w Newsweek o ludziach na kierowniczych stanowiskach.

 

psychopaciNiestety muszę z przykrością stwierdzić, że świat kultury i sztuki jest tak samo skażony psychopatami, jak wielkie korporacje.

Szefowie psychopaci mogą równie dobrze być kierownikiem prowincjonalnej biblioteki, dyrektorem wojewódzkiego teatru, jak i stołecznego banku.

Szefowie psychopaci myślą, że są wspaniali, więc jeśli ktoś nie traktuje ich z odpowiednim respektem, wściekają się. Zostawią po sobie spaloną ziemię.

I co najgorsze: na tę chorobę nie ma lekarstwa.

 

 

Szefowie psychopaci

25-09-2014 , ostatnia aktualizacja 25-09-2014 10:08

96614901

– Osiągają sukces, bo nawet nie wiedzą, że kogoś krzywdzą. Psychopatów jest znacznie więcej w korporacjach niż w więzieniach – przekonuje Jon Ronson, autor wydanej właśnie książki „Czy jesteś psychopatą? Fascynująca podróż po świecie obłędu”.

Newsweek: Dlaczego zaczął pan polować na psychopatów?

Jon Ronson: Bo od dłuższego czasu różni psycholodzy i psychiatrzy mnie przekonywali, że psychopaci rządzą światem.

Newsweek: Uwierzył im pan?

Jon Ronson: Nie od razu. Ale przypomniałem sobie, że kiedy kilka lat temu pisałem książkę o teoriach spiskowych, jeden z twórców takich teorii powiedział mi, że rządząca światem elita to tak naprawdę istoty pozaziemskie, gigantyczne jaszczurki, które udają, że są ludźmi. Tamten człowiek był szaleńcem, ale teraz to samo mówili mi poważni naukowcy. Jedna z pierwszych informacji, do jakich dotarłem, była taka: psychopaci stanowią 1 procent społeczeństwa, ale wśród kadry zarządzającej jest ich czterokrotnie więcej.

Newsweek: Mało.

Jon Ronson: Tak, mało, ale ich wpływ na społeczeństwo jest ogromny. Bob Hare, ojciec badań nad psychopatią, powiedział mi kiedyś, że psychopaci siedzący w gabinetach prezesów wielkich spółek są tak samo paskudni jak psychopatyczni seryjni mordercy. Ale o ile mordercy niszczą pojedyncze osoby i ich rodziny, to psychopaci korporacyjni, polityczni czy religijni niszczą gospodarkę i społeczeństwo.

Newsweek: W jaki sposób?

Jon Ronson: Proszę sobie wyobrazić taką sytuację: na rynku działają trzy firmy telekomunikacyjne. Na czele jednej z nich stoi psychopata, dwoma pozostałymi kierują zwykli ludzie. Ten pierwszy ma nad nimi przewagę, bo nie ma poczucia winy, kiedy zrobi coś nieetycznego albo zwalnia pracowników. Nie odczuwa empatii, więc działa bez skrupułów. Jeśli dwaj pozostali będą się trzymać ogólnie przyjętych zasad, pozostaną w tyle, a tego nie darują im właściciele firmy. Co im pozostaje? Grać według zasad wyznaczonych przez psychopatę.

Newsweek: A może korporacjom opłaca się zatrudniać ludzi o psychopatycznych cechach?

Jon Ronson: O, z pewnością. Są pewni siebie, potrafią podejmować trudne decyzje. Są bezwzględni i skupieni na celu. Jeśli dostaną zadanie zrestrukturyzowania spółki, to zwolnią połowę załogi i zapewnią udziałowcom szybkie zyski. Zostawią po sobie spaloną ziemię: zrujnowane miasteczka, zniszczone bezrobociem rodziny, a potem odejdą głodni nowych wyzwań. Kiepscy z nich liderzy, bo nie umieją przewodzić ludziom. Bob Hare twierdził, że w wielu kluczowych miejscach władzę sprawują psychopaci, u których część mózgu, tzw. ciało migdałowate, nie funkcjonuje prawidłowo. Właśnie dlatego świat jest taki niesprawiedliwy, dlatego mamy ogromne nierówności ekonomiczne, wojny, a w korporacjach jedni pracownicy pastwią się nad drugimi. Hare napisał nawet na ten temat książkę „Węże w garniturach. Gdy psychopaci idą do pracy”. Zebrała znakomite recenzje.

Newsweek: To Bob Hare kilka lat temu zaprosił pana na specjalny kurs, na którym uczył, jak rozpoznawać psychopatów.

Jon Ronson: To było fascynujące doświadczenie. Poznałem składającą się z dwudziestu punktów listę cech charakteru i zachowań, dzięki którym można z dużym prawdopodobieństwem ocenić, czy ktoś jest psychopatą. Wymienię tylko kilka punktów: przesadne poczucie własnej wartości, potrzeba ciągłej stymulacji, skłonność do patologicznego kłamstwa, oszukiwania i manipulacji, brak realistycznych, długoterminowych celów, impulsywność, nieodpowiedzialność, seksualna rozwiązłość, wiele krótkotrwałych związków małżeńskich…

Newsweek: I jeszcze parę innych. Na przykład: bezwzględność i brak empatii.

Jon Ronson: To przede wszystkim. A poza tym brak wyrzutów sumienia i poczucia odpowiedzialności za własne czyny, pasożytniczy tryb życia. Aby być uznanym za psychopatę, trzeba odpowiedzieć pozytywnie na 15 z 20 punktów z listy.

Newsweek: Zrobił pan sobie test?

Jon Ronson: Oczywiście! Zaznaczyłem tylko jeden punkt: skłonność do nudy i potrzeba stymulacji. Psychopatą na pewno nie jestem.

Newsweek: Czy po skończeniu kursu wszędzie wokół widział pan psychopatów?

Jon Ronson: O tak! Sporządziłem też listę ludzi, którzy w ostatnich latach nadepnęli mi na odcisk, i zastanawiałem się, którego z nich mogę zdemaskować jako psychopatę.

Newsweek: I naprawdę potrafi ich pan rozpoznać?

Jon Ronson: To krępujące pytanie, bo w mojej książce wielokrotnie ostrzegam, by nie upoić się umiejętnością rozpoznawania psychopatów. Można kogoś skrzywdzić. Ale owszem, czasem patrzę na człowieka i myślę: ma wiele cech psychopaty. Ostatnio przytrafiło mi się to, kiedy prorosyjscy separatyści zestrzelili malezyjski samolot nad Ukrainą, a prezydent Rosji powiedział: „To nie nasza wina. To wina Ukraińców, którzy zmusili nas do tego, by strzelać”. Przypomnieli mi się wszyscy psychopaci, z którymi spotykałem się w więzieniach. Oni zawsze mówili: „To nie moja wina, że zamordowałem tego człowieka. Dziwnie na mnie patrzył, sprowokował mnie”. Tacy ludzie nie biorą odpowiedzialności za swoje czyny. Nie twierdzę, że Putin jest psychopatą, ale z pewnością ma wiele cech z listy Boba Hare’a.

Newsweek: Jaka jest różnica między psychopatą odsiadującym wyrok za zabójstwo w więzieniu a takim, który siedzi w gabinecie prezesa?

Jon Ronson: Nie ma żadnej. I jeden, i drugi ma wadliwe połączenia między ciałem migdałowatym a innymi częściami ośrodkowego układu nerwowego. Większość psychopatów nie ląduje w więzieniu, to po prostu bezwzględni manipulanci. Tych z korporacji jest więcej niż kryminalistów. Mieli więcej szczęścia: urodzili się w rodzinach, które zapewniły im dobre wykształcenie, więc nie wstąpili na drogę przestępstwa.

Newsweek: Pamięta pan pierwszego psychopatę, z którym pan rozmawiał?

Jon Ronson: To był szef haitańskich szwadronów śmierci, Toto Constant. Kierował skrajnie prawicową bojówką FRAPH, która terroryzowała sympatyków wypędzonego z kraju lewicowego prezydenta Jeana-Bertranda Aristide’a. Spotkałem się z nim wiele lat temu, po ucieczce z Haiti mieszkał z matką w Nowym Jorku. Bez przerwy powtarzał, że jest niewinny, że kłamstwa, jakie o nim opowiadają ludzie, łamią mu serce. Nagle zaczął płakać, jego ciałem wstrząsał szloch, ale robił to jak kiepski aktor. Ten elegancki mężczyzna udawał żal.

Newsweek: Zapytał go pan dlaczego?

Jon Ronson: Nie odważyłem się. Wiele lat później spotkaliśmy się ponownie, gdy pracowałem nad książką o psychopatach. Pojechałem do niego do więzienia, gdzie trafił za oszustwa podatkowe. Kiedy rozmawialiśmy, utwierdzałem się w przekonaniu, że przeczucie mnie nie myliło: Toto jest psychopatą. Ciągle na przykład podkreślał, że jest silny i twardy. Ale nagle powiedział, że chce, by ludzie go lubili, a ja pomyślałem, że w takim razie moja diagnoza była mylna. Zapytałem, czy ta potrzeba akceptacji nie jest przypadkiem oznaką słabości, a on na to: „O nie! Jak sprawisz, by ludzie cię lubili, to będzie ci łatwiej nimi manipulować”.

Newsweek: Czy tacy jak on zdają sobie sprawę, że są inni niż zwykli ludzie?

Jon Ronson: Nie wiem. Już po skończeniu książki rozmawiałem z człowiekiem, który był brytyjskim szpiegiem w KGB. Wyglądał mi na psychopatę, więc zapytałem go, czy dręczył w szkole kolegów, a on z entuzjazmem przyznał, że tak. Spytałem, jak mu się to podobało. Odpowiedział, że bardzo. Świetnie się czuł, gdy kogoś skrzywdził. Na pytanie, jak ocenia swoje postępowanie z perspektywy czasu, odparł, że niczego się nie wstydzi. I dodał, że nie obchodzą go ludzie, których skrzywdził. Wie, że jest skrzywiony, ale ma to w nosie. Ewidentnie rozumiał, że coś z nim jest nie tak. Większość naukowców twierdzi jednak, że psychopaci nie zdają sobie sprawy z tego, kim są. Nie wierzą, że empatia istnieje, bo jej nie odczuwają. Wiedzą, że są inni, ale nie uważają tego za słabość, tylko za siłę.

Newsweek: Bo mają władzę, sławę i pieniądze?

Jon Ronson: I jeszcze piękne kobiety. Choć tylko do czasu, aż one się zorientują, że popełniły błąd. Bo psychopaci są czarujący, ale tylko przez chwilę.

Newsweek: Bał się pan ich?

Jon Ronson: Nie, ale byłem przy nich ostrożny. Nigdy nie podawałem adresu ani numeru telefonu. I uważałem, żeby ich czymś nie obrazić.

Newsweek: Bo nie cierpią, gdy ktoś okazuje im brak szacunku.

Jon Ronson: To z powodu przesadnego poczucia własnej wartości. Oni myślą, że są wspaniali, więc jeśli ktoś nie traktuje ich z odpowiednim respektem, wściekają się. A ponieważ są impulsywni, mogą odpowiedzieć na zniewagę przemocą.

Newsweek: Co się dzieje, gdy się z kimś ożenią?

Jon Ronson: Zdradzają partnerkę, sypiają z kim popadnie, czasem celowo zadają ból. Zapytałem kiedyś znaną psychiatrę, co powinna zrobić kobieta, gdy uświadomi sobie, że żyje z takim okazem, a ona odpowiedziała wprost: odejść. Nie zrani jego uczuć, bo on ich nie ma.

Newsweek: A jeśli kobieta nie chce odejść? Jak ma ułożyć sobie życie z psychopatą?

Jon Ronson: Nie odbierać wszystkiego, co on robi, osobiście. Najgorsza rzecz, jaką może zrobić, to cierpieć z powodu jego okrucieństwa, chłodu czy zdrad. Jeśli partnerka zrozumie, że on po prostu taki jest, to nie będzie się przejmować. Będzie wiedzieć, że to jest wielki jaszczur w ludzkiej skórze, który czuje inaczej niż reszta ludzi.

Newsweek: Jak postępować z szefem psychopatą?

Jon Ronson: Trudna sprawa. Najlepiej udawać, że się tego nie widzi, dbać o jego dobre samopoczucie.

Newsweek: Mówić mu, że ma najlepsze pomysły i bez niego firma by upadła?

Jon Ronson: Właśnie tak. Wiem, że to okropna rada, ale nie mam innej. To niestety rodzi problemy. Kilka lat temu pracowałem z paskudnym redaktorem o psychopatycznych cechach, który wywierał na mnie ogromną presję. Szybciej, lepiej, inaczej – ciągle czegoś chciał i bezlitośnie to egzekwował. Chciałem go zadowolić i w końcu zacząłem łamać dziennikarskie zasady. Któregoś dnia robiłem wywiad z człowiekiem, który powiedział, że czasem myśli o zamordowaniu żony. Wiedziałem, że nie mówi tego serio, ale na papierze będzie to źle wyglądać, ukaże go w niekorzystnym świetle. I nie ostrzegłem go. Zacytowałem, redaktor był zadowolony, w przeciwieństwie do mojego rozmówcy. Nigdy nikomu się nie przyznałem, że zamieściłem ten cytat dlatego, że naciskał na mnie przełożony. Ale wtedy dotarło do mnie, jak ogromny jest wpływ psychopatów na nasze życie.

Newsweek: Napisał pan trzy książki i wszystkie dotyczyły spisków, zjawisk paranormalnych oraz tajemnic. Co pana pociąga w takich tematach?

Jon Ronson: Właśnie to, że mają związek z tajemnicą. Uwielbiam rozwiązywać zagadki, rozpalają moją wyobraźnię. Nic dziwnego, że ludzie patrzą na mnie czasem takim dziwnym wzrokiem, jakby się zastanawiali, czy ze mną wszystko w porządku.

Newsweek: A wszystko w porządku?

Jon Ronson: Raczej tak.

Newsweek: Nadal widzi pan wszędzie psychopatów?

Jon Ronson: Już nieco rzadziej, bardzo staram się nie przyczepiać nikomu etykietek. Ale wciąż widzę w mediach i korporacjach ludzi, którzy mają wiele cech z listy Boba Hare’a.

Newsweek: Czy z psychopatii da się wyleczyć?

Jon Ronson: Niestety, do tej pory nie wynaleziono na to lekarstwa.

 

link do źródła:
https://kempinsky.pl/polska.newsweek.pl/psychopaci-w-korporacjach-newsweek-pl,artykuly,347610,1,2.html

________________________________________________________________________
#psychopaci