Sofokles bez przebaczenia

Sofokles bez przebaczenia – Najnowsza realizacja “Króla Edypa” Teatru Telewizji mówi, że to nie fatum, ale sprawiedliwość, która nie omija nikogo.

Sofokles nie przebacza. Ściga jak erynie. Do końca.

 

 

 

Sofokles bez przebaczenia

 

 

 

 

 

Sofokles bez przebaczenia

Bez przebaczenia

„Król Edyp” Sofoklesa w reż. Jacka Raginis-Królikiewicza w Teatrze Telewizji. Pisze Ewa Bąk na blogu Okiem Widza.

 

Znacie tragedię Sofoklesa KRÓL EDYP? Ależ oczywiście! Z pokolenia na pokolenie przekazywany jest jej stereotyp interpretacyjny wskazujący na niesprawiedliwe karanie syna za winy ojca, społeczności Teb za morderstwo króla Lajosa. Stereotyp, który mówi o okrutnym, wydaje się, bezdusznym, ślepym, złym losie, z którym nie ma sensu walczyć, choć walka ta jest kwintesencją człowieczeństwa. To wystarczy, by zrozumieć los Edypa. I poczuć się lepiej, bo pozostaje nadzieja, że cokolwiek się zdarzy, życie ludzkie ma sens. Coś sobą niesie, udowadnia. Coś ważnego ocala.

 

U Sofoklesa fatum to potężna, nadludzka, boska siła, która jest strażnikiem kodeksu moralnego. Nieprzekupnego, prostego, nie uwzględniającego okoliczności łagodzących, trików sądowych, idei przemiany człowieka złego w dobrego, wykluczającego domniemanie niewinności. Tym samym KRÓL EDYP to historia o nieuchronności kary, braku możliwości jej usprawiedliwienia, przedawnienia. Wymazania. Historia ta opowiada o stygmatyzowaniu nie tylko sprawcy odpowiedzialnością za zło, będącego gwałtem na niewinności, gwałtem, który zabija/młody Lajos wbrew woli kolegi, siłą go posiadł, ten popełnia samobójstwo/. Bez względu na to czy u źródła jest czynem instynktu, natury ludzkiej, przypadku. W tym wypadku jest grzechem dzieciństwa/czyn ojca/, słabości/czyn syna/, nieświadomości/czyn matki/. Prawda o nim jest znana, dostępna, obecna w każdym człowieku/świadkowie, wyrocznia, prawo moralne w nas/.

 

Tyle, że człowiek świadomie lub nie pozostaje na nią ślepy. Nawet jeśli wie o niej, to ją ignoruje, zagłusza, przed nią ucieka. Wypiera. Milczy. Kluczy. Stara się oszukać, zmienić swoje przeznaczenie. Jednak zła dokonanego nie można unieważnić, odkupić, zadośćuczynić. Ono rośnie, pęcznieje, szuka nowej formy, świeżej ofiary. Nie dotyka tylko jednostki, rodziny ale całej społeczności /tu zaraza, plaga lub wojna/. Dowodzi, że jeśli zostało wyrządzone jednemu człowiekowi, to dotyczy wszystkich. Krzywda nie pozostaje w cieniu, skutkuje winą, domaga się kary. Przywrócenia równowagi.

 

Zbrukana, zamordowana niewinność nie żąda zemsty ale prawdy. Nie ma mocy, która mogłaby przywrócić czystość, wskrzesić umarłe, naprawić krzywdy. Dlaczego miałaby istnieć moc ludzka czy boska, która umożliwiłaby zapomnieć, wybaczać, unieważnić uczynione zło? Można jednak je ujawnić, wyznać, poznać.

 

Los Lajosa, los Edypa, los Jokasty, ich dzieci to nie fatum ale sprawiedliwość. Winni nie walczą więc z fatum, ale chcą uniknąć kary, zawsze do czasu gdy prawdy nie da się ignorować. Ich człowieczeństwo nie przejawia się w bohaterskim, bezskutecznym zmaganiu się z przeznaczeniem czy dążeniem do przemiany wewnętrznej ale z wyznaniem i uznaniem prawdy, poniesieniem konsekwencji. Lajos ginie z rąk syna, Jokasta popełnia samobójstwo, Edyp oślepia się i skazuje na wygnanie, ich dzieci czeka straszny los. Strategia unikania kary ponosi klęskę. Prawda nie wyzwala, nie triumfuje lecz po prostu wychodzi -z mroku milczenia, nieświadomości- na światło dzienne. Nie ulega przedawnieniu.

 

Należy więc spojrzeć prawdzie prosto w oczy; los człowieka jest tragiczny, skazany na klęskę. Każdy, bez wyjątku, ponosi winę za zło tego świata, którego jest bardziej lub mniej znaczącą cząstką. Nawet niewinny, zostanie prędzej czy później ukarany. Może dlatego, że ciągle robi za mało, że przemilcza, wypiera prawdę o złu, które z pozoru jest dalekie, obce, nie jego. Może dlatego, że nie idzie na szaniec a na kompromis prostą drogą wygodnych wyborów. Ucieka. Udaje, że go zło nie dotyczy, nie dotyka, nie złamie. Próżne to jednak, mówi Sofokles swym dziełem, nadzieje. Dlatego jest to historia głównie EDYPA, a nie LAJOSA. Tego, który na początku nie zawinił, a w efekcie czynu ojca ponosi konsekwencje, sam wyznacza i doświadcza kary.

 

W spektaklu, wyreżyserowanym przez Jacka Reginius-Królikiewicza, scenografią jest Orientarium łódzkiego Ogrodu Zoologicznego, surowe i monumentalne dzieło człowieka przedstawiające świat dzikiej przyrody. Prawo naturalne okiełznane przez ludzi, któremu można się bezpiecznie przyglądać i którym można cieszyć oko. Na tym tle tragedia Sofoklesa też jest propozycją laboratoryjnego studiowania. Sygnalizując ponadczasowość tematu, uniwersalność treści nie odbiega jednak od kanonu, nie zaskakuje, nie wstrząsa. Pieczołowicie opracowana i wystawiona, przejmuje jedynie nie jednostkowym ale zbiorowym kontekstem/współcześnie katastroficzne, pandemiczne czy wojenne konotacje/. To obraz cierpiącego, ponoszącego koszty za winy i błędy władzy ludu Teb, tłumu żywych i martwych, najdotkliwiej dotyka widza. Z mrożącą krew w żyłach kreacją Marcina Czarnika, która poraża siłą emocji, zaklętej w stylizacji, charakteryzacji, w wibracji, tonie głosu, prowadzonego przez muzykę Antoniego Wojnara; przejmującą, dziką, wspaniałą. Przy aktorstwie tak autentycznym, naturalnym, mocnym wszyscy pozostali- mimo wysiłku, doświadczenia, talentu- blakną. Tym samym to chór ze swym przewodnikiem, który w tragedii greckiej tylko komentuje i pozostaje w cieniu, wysuwa się na plan pierwszy i pozostaje w pamięci. Wzrusza i niepokoi racją. Szokuje obrazem. Ilustruje grozę konsekwencji unikania odpowiedzialności.

 

Spektakl pozostawia widza z poczuciem pewności, że zło, mimo starań ludzi, by je ukryć, musi być i w końcu zawsze będzie ukarane, a prawda o nim ujawniona. Historia ludzkości dowodzi, że najgorsi tyrani, najwięksi oprawcy nie zawsze ponoszą karę. Nie liczą się z ludźmi, za których odpowiadają a mimo to cieszą się ich poparciem, trudnym do zrozumienia i zaakceptowania uwielbieniem, które idzie w pokolenia. To miliony niosą ciężar wszystkich tego konsekwencji. Ból i krew. I wstyd. I śmierć.

 

Dobrze więc pomyśleć, że Sofokles nie przebacza. Ściga jak erynie. Do końca.

 

KRÓL EDYP Sofokles

 

tłum. Robert Chodkowski
scenariusz i reżyseria: Jacek Raginis-Królikiewicz
scenografia: Justyna Elminowska
kostiumy: Katarzyna Adamczyk
zdjęcia: Andrzej Musiat
muzyka: Antoni Wojnar

 

obsada: Marek Nędza (Edyp), Agnieszka Wosińska (Jokasta), Mariusz Jakus (Kreon), Lech Łotocki (Tejrezjasz), Marcin Czarnik (Koryfeusz), Sławomir Sulej (Posłaniec), Mariusz Saniternik (Sługa), Chór Tebańczyków: Patryk Ignaczak, Mateusz Krautwurst, Kamil Bijoś, Kacper Andrzejewski, Tadeusz Seibert, Bartosz Deryło, Wojciech Kidoń (Bębniarz), Eliza Sondaj (Antygona), Marta Pacella (Ismena), Szymon Kukla (Eteokles), Sebastian Dela (Polinejkes), Marcin Włodarski (Lajos) oraz Zuzanna Cyran (Młoda Jokasta), Adam Sułek (Chłopiec), Michał Floriańczyk (Fotograf), Strażnicy Lajosa: Dawid Jędrzejczak, Jan Seweryn, Przyboczni Edypa: Szymon Kędzielawski, Vlad Kyryliuk, Dawid Frydkiewicz, Służki Jokasty: Klaudia Michalik, Iga Biaduń, Strażnicy: Michał Lachowski, Ernest Markiewicz, Antoni Mazanowski (Mały Edyp).

 

https://e-teatr.pl/bez-przebaczenia-25973


#KrólEdyp #Edyp