Śmiać przestać się nie mogę!

Śmiać przestać się nie mogę! – to znakomita recenzja w Brodwayworld naszego “Ożenić się nie mogę” w Teatrze Polskim we Wrocławiu

Czyż może być coś piękniejszego niż recenzent, który przyznaje się, że nie mógł przestać się śmiać na twoim przedstawieniu?

Szczerze wątpię.

Żeby było jeszcze śmieszniej wydaje mi się, że ta recenzja jest swoistą ripostą do pogardy, z którą odniosła się Aneta Galareta z Gazety Wendetta obrażając widzów, którzy znakomicie się w teatrze na naszym spektaklu bawili. – No bo przecież jak mogli śmiać się śmiać w teatrze?!

Ale sukces jest najlepszą formą zemsty, więc niech pani Galareta dalej gryzie ze wściekłości ścianę, że Teatr Polski ma teraz nadkomplety na widowni i wszyscy mają w głębokim poważaniu co ta samozwańcza pani znawczyni teatru ma do powiedzenia na jego temat.

PS.
Recenzja ukazała się w wersji angielskiej, a ja nie mając czasu zastosowałem google tranlate i jedynie wygładziłem troszkę tekst, więc proszę wybaczyć niedoskonałości językowe.

A zainteresowanych zapraszam do przeczytania recenzji w oryginale. (Link na końcu tekstu)

Śmiać przestać się nie mogę!

Recenzja Brodwayworld: NIE MOGĘ SIĘ OŻENIĆ w TEATRZE POLSKIM WE WROCŁAWIU – Nie mogę przestać się śmiać!

Moliere powiedział, że obowiązkiem komedii jest poprawianie ludzi poprzez ich zabawianie. I to właśnie dzieje się w Teatrze Polskim podczas przedstawienia Ożenić się nie mogę. To czas pełen śmiechu, który warto spędzić w teatrze i może wyciągnąć z tego lekcję. Widzimy tam między innymi celebrytów wdzięczących się przed kamerami, próbując powiedzieć coś wartościowego (a nie jest to łatwe do zrobienia, jeśli nie ma się nic do powiedzenia).

Fabuła nie jest zbyt skomplikowana (dość to nietypowe dla autora, Fredry – polskiego dramaturga z XIX wieku): Mamy tam Pana Gdańskiego (Andrzej Gałła) bogatego nuworysza, bardzo zakochanego i bardzo zazdrosnego o swoją młodą żonę Hermenegildę (Aldona Struzik). Hermenegilda jakiś czas temu miała romans z Panem Milderem (Dariusz Bereski), a jej były kochanek pewnego dnia pojawia się w jej domu w bardzo zaskakującym towarzystwie. W domu tym mamy także Służącego Macieja, niesamowicie zagranego przez Michała Białeckiego – prawdziwa persona comica – jego transkrypcja obiadowej rozmowy na język migowy na pewno was rozśmieszy. Rozśmieszył on do łez zarówno mnie, jak i całą publiczność podczas wieczora premierowego.

W przemówieniach bohaterów przed kamerą odnajdziemy blichtr, blask i połysk, ale nie ma w nich zbyt wiele treści. Są celebrytami poruszającymi się po swoim życiu – jak na wybiegu (dosłownie) i dzielą się swoimi przemyśleniami z opinią publiczną. Ku uciesze energicznej dziennikarki (Iwona Kucharzak-Dziuda), która szuka tanich sensacji i nowych skandali w życiu celebrytów, a oni mówią dużo z coraz to mniejszą ilością treści. Za wszelką cenę chce od nich uzyskać jakąś cenną informację, ale wszystko, co mają do powiedzenia, to puste słowa, głośne, efektowne i błyszczące, ale jednak puste …

Ci ludzie są jak puste skorupy z niczym innym niż powietrzem w środku i piękną skórą na zewnątrz. Każda z nich ma rodzaj ekspozycji, którą jest wywiad przeprowadzony z nimi przez tę groteskową dziennikarkę na tak zwanej ściance. Cóż, oczywiście nie mają oni zbyt wiele do powiedzenia, ale jednak mówią i mówią – dużo! To śmieszne i zabawne, dopóki publiczność nie zda sobie sprawy, że to jest dokładnie to, co dzieje się aktualnie wokół nas i tao puste, tania gadanie nie jest w rzeczywistości niczym śmiesznym – jest za to być może czymś wręcz żenującym.

Ale bądź przygotowany na dużo śmiechu!

Często jest to dylemat związany z komedią w teatrze. Widz może być rozczarowany, ponieważ nie przeżywa podczas niej katharsis, żadnego wewnętrznego wielkiego dramatu, postacie nie są przecież tragiczne. Ale dla mnie myślenie, że każde przedstawienie teatralne powininno być napompowane, poważne i zmieniające życie jest błędem. Celem tego utworu było rozbawienie publiczności, ale i sprawienie, by publiczność pomyślała, co osiąga się w 100%. Nie ma głębokiego, wielkiego tematu na tej scenie, ale jest za to zabawna historia, co wcale nie oznacza, że jest ona głupia. Czy widz będzie głęboko poruszony tym, co zobaczy na scenie?Prawdopodobnie nie. Ale czy będzie bawić się w kulturalny sposób? Na pewno!

Poczucie humoru jest sprawą bardzo osobistą, to wrażliwy temat, ale udawanie teatralnych purytanów zdecydowanie jest passe. Spektakl powinien być prawdziwy i dotykać prawdziwych rzeczy.

Reżyser (Grzegorz Kempinsky) z powodzeniem pokazuje, że głupota nigdy się nie starzeje i że to, co zostało napisane ponad 100 lat temu, ciągle jest aktualne. Elementy współczesne w tym przedstawieniu powodują, że widz z XXI wieku nie nudzi się i nie jest przytłoczony minioną epoką i zapachem naftaliny. W lekki i zabawny sposób pokazuje, że świat był i prawdopodobnie będzie pełen pustych treści, które mogą być zabawne (czasem nawet przezabawne), ale z nutką goryczy: ponieważ autorzy tych pustych treści nie mają poczucia wstydu.

Teatr powinien być dla wszystkich, a nie wszyscy z nas są przygotowani na wielkie i wzruszające akty. Co z tym jest nie tak?

Ten spektakl jest klarowny, zabawny, przyjemny dla oka z oszałamiającymi kostiumami (przygotowany przez Barbarę Wołosiuk), ponieważ są współczesne z oryginalnymi elementami z epoki Fredry, które zadziwiają świeżością.

Podsumowując: przedstawienie jest prześmieszne tak, jak powinno być, i warto je zobaczyć, a kwestia tytułu (problem z małżeństwem) nie jest głównym jego tematem. Szczerze polecamy “Ożenić się nie mogę” publiczności, gotowej się śmiać!

by Natalia Jarczynska May. 22, 2019 

Zdjęcie: Marek Grotowski

www.broadwayworld.com/poland/article/BWW-Review-I-CANNOT-GET-MARRIED-at-TEATR-POLSKI-WROCLAW-I-cannot-stop-laughing-20190522?fbclid=IwAR02YTGOKmdLe3MvCLNU04fcItXPmnYfFgBuBgbkddk84I-UHiZlVKAmm7A


#OżenićSięNieMogę