Smakować szczęście

Smakować szczęście – to piękny felieton Piotra Łobody o tym jak smakować szczęście i czy w ogóle jest to możliwe kiedy za oknem pada deszcz.

 

 

 

Smakować szczęście

 

 

 

 

Smakować szczęście

A za oknem pogoda paskudzi deszczem i śniegiem, choć już maj prawie i stopy mi marzną – a jak stopy marzną, to nic do głowy nie przychodzi, a mądrego na pewno …

 

trudne pytanie …

 

… a pan, to kiedy jest szczęśliwy ? – rzuciła mi przed laty, i ni z tego ni z owego, pewna moja dyplomantka a nawet sympatyczna poniekąd.

 

Rzuciła, i … i zasunęła mi klina.

 

Mogłem ją olać i bąknąć coś co wypada, co dydaktyka podyktowała by pewnie, co mojemu stanowi nauczycielskiemu godziło by się itp. itd. lub odrzec, niegrzecznie pewnie, „a co Cię to obchodzi smarkulo jedna, tym bardziej, że nie ty uszczęśliwiać mnie będziesz”.

 

Mogłem tak, mogłem owak albo jeszcze inaczej – słowem mogłem.

 

O ile pamiętam, tom się na pięcie obrócił i z uśmieszkiem tajemniczym, a raczej złośliwym polazł gdzieś, ale nie pamiętam już gdzie albo dokąd.

 

Pytanko to przypomniałem sobie dziś, patrząc na prawie majowe już okno, spłakane jednak deszczowo śniegową aurą i pewnie daleką od szczęśliwej, a i od nieszczęśliwej pewnie też.

 

… no to jak to z tym twoim szczęściem jest – pomyślałem sobie, wyjadając wyciśnięty plasterek cytryny z herbatki, którą wcześniej wypiłem szczęśliwy.

 

… no jak ? – ale szczerze mówiąc, wcale nie miałem ochoty sobie odpowiadać, nie miałem również ochoty zagłębiać się w filozoficzne gdybania o nim, w wyszukiwania jego objawów ani określania stanów jemu towarzyszących, nie miałem też zamiaru sięgać do tego Tatarkiewicza, do tego jego „O szczęściu” – no nie miałem i już, bo i po co zresztą.

 

Więc sobie tak siedzę, więc sobie tak patrzę w to okno zasmarkane jeszcze i może nie najszczęśliwsze, ale przecie i nie nieszczęśliwe. Nie nieszczęśliwe, bo jutro a może po jutrze, majowe słońce się w nim wreszcie odbije i do mojego pokoju zajrzy szczęśliwie jak najbardziej.

 

Więc pomyślałem sobie, że trochę pesymizmu a może smuteczku jakiego nie zawadzi, już chociażby dlatego, by potem owo majowe i złote lepiej smakować.

 

Bo jak smakować coś, co stale smakować można, bo żeby smakować coś, tak naprawdę smakować, to i coś bez smaku musi być, a nawet niesmaczne.

 

Bo przecie tak właśnie jest, a nawet tak być musi.

 

… no to kiedyś pan jest szczęśliwy, panie Piotrusiu ?

 

… no kiedy ?

 

… he, he, he – odpowiedziałem sobie …

 

Piotr Łoboda 

https://www.facebook.com/piotr.w.loboda/posts/255747334891119


#szczęście