Rowerem z miłości

Rowerem z miłości – ten artykuł ma już kilka dobrych lat, ale i tak warto go przypomnieć. Pan Mieczysław z miłości do zmarłej żony przejechał rowerem 5730 kilometrów.

Pan Mieczysław jadąc rowerem z miłości, wyrysował imię swojej zmarłej żony na mapie Polski.

 

 

 

Rowerem z miłości

 

 

 

Z miłości przejechał rowerem 5730 km

Na mapie Polski wyrysował “Jadzia” – imię zmarłej żony, po czym wsiadł na rower i ruszył w wyznaczoną trasę. Pan Mieczysław Parczyński z Gdańska miał wtedy 65 lat. W ciągu 94 dni przejechał rowerem 5730 km. – Stworzył niezwykły pomnik dla żony, którą tak bardzo kochał – mówią przyjaciele i znajomi emeryta-rowerzysty.

 

– Zrobiłem wszystko, by zachować odpowiedni kształt każdej litery. Zdarzało się, że na sporych połaciach kraju wśród lasów, moczarów i bagien brak było dróg. Musiałem zadowolić się gruntowymi traktami, czasem ścieżkami. W ciągu 94 dni przejechałem 5730 kilometrów podzielonych na 62 etapy. Cały ten rajd Jadzi poświęciłem – pisał wzruszony pan Mieczysław Parczyński w albumie, który własnoręcznie wykonał.

 

To swoista kronika rajdu ku pamięci żony. Album waży 4,5 kilograma. Jest bogato ilustrowany. Na jednej ze stron mapa Polski z napisem Jadzia. Litera “J” zaczyna się w Koszalinie, “a” kończy się w Przemyślu. Rowerowy ratunek od przygnębienia po stracie Jadwigi. – Bardzo ją kochałem. Tak cicho odeszła – wyznaje pan Mieczysław.

 

Na rowerze rozpędził się po śmierci żony. Do 2010 roku przejechał po Polsce 216 tys. kilometrów. Dobrze pamięta swój pierwszy rower. To był składak – prezent od ukochanej Jadwigi.

 

Gazelą przez Polskę

– Niech pan kupi sobie rowerek i troszkę rozrusza nogi. Bo na starość może grozić panu niedowład – zwrócił się lekarz do pana Mieczysława. Mężczyzna miał wtedy 50 lat i siedzącą pracę. Był retuszerem fotograficznym. Lekarz solidnie go nastraszył. Żona przejęła się i kupiła mężowi rower.

 

Z początku jeździł codziennie po dziesięć, piętnaście kilometrów. Obowiązkowa jazda dla zdrowia szybko przerodziła się jednak w pasję. Żona podarowała mu kolejny składak. Trzeci rower kupił już sobie sam. To była “Gazela”. Damka z kołami 27 cali kupiona za Gierka. Dziennie potrafił wykręcić na niej 150, a czasem nawet ponad 200 kilometrów.

 

Kiedy w 1986 r. zmarła żona, pan Mieczysław miał “na liczniku” pierwszy obwód Ziemi. Pamięć Jadwigi postanowił uczcić rajdem na rowerze. Trzy lata po jej śmierci ruszył w trasę. – Za pomocą roweru stworzył niesamowity pomnik swojej żonie, którą tak bardzo kochał. Po zakończeniu rajdu pojechał na cmentarz, odmówił modlitwę nad jej grobem i powiedział: Jadziu, zrobiłem to dla Ciebie – opowiada Stanisław Staniewski, rowerzysta amator i wielki fan pana Mieczysława…..

 

Jakub Gilewicz

Czytaj więcej na:
http://www.trojmiasto.pl/wiadomosci/


#milosc