Reżyserzy bez przygotowania

“Reżyserzy bez przygotowania” odnosi się do bardzo ważnego fragmentu wywiadu z Piotrem Kaźmierczakiem, aktorem w Teatrze Polskim w Poznaniu, który powiedział kilka bardzo cierpkich, ale niezwykle prawdziwych słów o dyrektorach promujących całkowitą amatorszczyznę.

 

Reżyserzy bez przygotowaniaPiotra znam jeszcze z jego okresu w Łodzi i cenię go bardzo jako aktora.

Nie wiedziałem jednak, że ma on też na tyle odwagi, aby po imieniu nazwać syndrom dominujący sceny teatru polskiego, w którym coraz częściej promowani są reżyserzy bez żadnego przygotowania warsztatowego, a ich nieumiejętność foruje się, jako coś wartościowego:

“Patrząc na to, co proponuje Nowak i wielu innych dyrektorów, którzy zapraszają reżyserów bez przygotowania i doświadczenia warsztatowego, myślę, że przyszedł czas na dyskusję o roli aktora w teatrze. O tym, czego się od nas wymaga. Czy – kiedy reżyserzy nie zawsze potrafią czytać teksty i nie do końca wiedzą, co przynoszą na próbę – mamy być przygotowani tylko do wypełniania stawianych przez nich zadań? W aktorach już zaczyna buzować wściekłość, bo są w stanie zrobić dużo więcej, niż się od nich wymaga.”…..
https://kempinsky.pl/teatralny.pl/%E2%80%A6/nastepni-powinni-byc-aktorzy,1460.html

Mogę tylko zapewnić, że nie tylko w aktorach zaczyna buzować wściekłość, ale przede wszystkim wśród widzów, którzy coraz częściej stwierdzają, że nie będą chodzić do teatru, albowiem nie ma dla nich absolutnie repertuaru.

Często spotykam się właśnie z takim stwierdzeniem w moim własnym teatrze, który także z tego powodu przeżywa boom frekwencyjny.

Właśnie z powodu, że w publicznych teatrach coraz częściej reżyserzy bez jakichkolwiek kwalifikacji, zatrudnieni przez dyrektorów bez jakichkolwiek kwalifikacji robią za przeproszeniem wielkie G, które potem przez ich kolegów recenzentów (także bez jakichkolwiek kwalifikacji) jest owijane w złote sreberko i wychwalane jako sztuka przez duże SZ, zniechęceni tym faktem widzowie szukają dla siebie nowych miejsc takich, jak nasz teatr.

Ale nie wolno zapominać, że jest to tylko pewna część widowni, bo cała reszta wychodzi z takiego “majstersztyku”, trzaska drzwiami i już nigdy nie wraca do teatru.

Dlatego trzeba o tym zjawisku mówić głośno i tępić tę patologię i wykonującą ją szkodników teatralnych, bo szkodzi ona teatrowi jako całość.

Według niezależnych badań od teatru odeszła w przeciągu ostatniej dekady jedna trzecia jego widowni i to zawdzięczamy właśnie temu o czym wprost mówi Piotr.

Nie zgadzam się jednak, że powinniśmy się na to godzić i szukać rozwiązania i antydotum w nowej roli dla aktorów, lecz wyeliminować tych nieudaczników z zawodu i tym samym zdusić problem w jego kolebce.

Amen


#teatr