Przeszłością nie pożyjesz

Przeszłością nie pożyjesz – Zapatrzeni w swoje klęski oceniamy każde wydarzenie, każdy czyn czy gest ze strony drugiej osoby przez pryzmat swojej przeszłości.


Przeszłością nie pożyjesz

O życiu przeszłością

Na początek stary dowcip obrazujący temat poniższego postu.

Stare małżeństwo świętuje 50-lecie ślubu. Siedzą we dwójkę przy stole i jedzą obiad. W pewnym momencie staruszek-mąż wstaje, podchodzi do swojej wiekowej żony i uderza ją łyżką w głowę.

– Za co to Józuś? – pyta żona.

– A co ty se myślisz, że ja zapomniałem, że nie byłaś dziewicą, jak się z tobą żeniłem? – pada odpowiedź.

Ulubione zajęcie wielu ludzi – życie przeszłością. Jak my to kochamy! Rozgrzebywanie w nieskończoność tego co było – co mi zrobili (albo nie zrobili) rodzice, kto, kiedy i ile razy mnie skrzywdził, do kogo mam żal i o co. Taplamy się w tym błocie przeszłości jak w bagnie. A im bardziej drepczemy w miejscu, tym głębiej w to bagno się zapadamy.

Kto się w porę opamięta ten ma szansę na ratunek, kto nie zdąży – topi się (nerwica, depresja, nałogi, samobójstwo). No chyba, że w ostatniej chwili znajdzie się pomocna ręka i za włosy wyciągnie delikwenta na powierzchnię. Niemniej po wydostaniu się z tego bagna warto i trzeba jak najszybciej wyjść się na suchy ląd, ogarnąć rzeczywistość i „złapać pion i poziom”.

Łatwo się mówi ale trudniej to zrobić, gdy:

  • Masz za sobą n+1 nieudanych związków, bo każdy facet był draniem, który cię wykorzystał albo każda była tylko jemiołą wydającą twoją kasę;
  • Zacząłeś pracę w kolejnej już firmie i znowu szef jest świnią, a koledzy cię podgryzają;
  • Kolejny raz koleżanka „odbiła” ci faceta;
  • Znowu nie udał ci się tak dobrze zaplanowany interes, itp., itd.

Mając za sobą całą listę życiowych porażek odruchowo oczekujesz kolejnej. Wręcz z lubością czekasz, kiedy po raz kolejny okaże się, że TAK, masz rację – to się nie miało prawa udać!

Czyżby?? Mądrzy ludzie twierdzą, że to Ty sam jesteś twórcą-kreatorem swojej przyszłości a Opatrzność tylko cierpliwie zgadza się z twoją opinią o sobie samym. Jeśli myślisz: „Jestem do kitu, znowu mi się nie uda” to Ona mówi ci: „Masz rację”. Jeśli zaś odważysz się powiedzieć do siebie pewnym i mocnym głosem: „Jestem wystarczająco dobry/dobra, taki/taka jak jestem” to w odpowiedzi też usłyszysz: „Masz rację, synu/córko”.

Życie przeszłością porównać można do marszu z głową trwale odwróconą do tyłu. Masz jak w banku, że bardzo prędko wyrżniesz łbem o chodnik.

Tak to właśnie „działa”. Jeśli żyjesz cały czas przeszłością, to nie widzisz teraźniejszości. Nie widzisz, że ta kobieta nie jest co prawda tak piękna jak Penelope Cruz ale ma wspaniały charakter, jest ciepła, miła, lubi cię i chyba fajnie z nią się czujesz. Nie widzisz, że facet, którego niedawno przypadkowo poznałaś i który nie jest w typie twojego pierwszego ukochanego i nie jeździ Mercedesem, ma mnóstwo innych zalet, których dotąd nie widziałaś, a które są ważne, jeśli myślisz o trwałym związku. Nie widzisz też, że już żaden mężczyzna w twoim życiu, nigdy nie da ci tego, czego nie dostałeś/dostałaś jako dziecko od swojego ojca, a żadna kobieta w twoim życiu nie będzie twoją matką, która nie dała ci wystarczającego ciepła, miłości i poczucia bezpieczeństwa.

Zapatrzeni w swoje klęski oceniamy każde wydarzenie, każdy czyn czy gest ze strony drugiej osoby przez pryzmat swojej przeszłości.

„On podniósł nagle na mnie rękę, na pewno mnie uderzy, tak jak mój były”. Stop – może właśnie chce cię pogłaskać albo przytulić. „Spóźniłem się z pracy – ona na pewno zaraz zacznie gderać, jak moja matka na ojca”. A może chce cię tylko spytać czy jesteś zmęczony?

Nie namawiam broń Boże nikogo do wymazania swojej przeszłości, nie! Należy tylko wyciągnąć z niej wnioski, a potem zamknąć ją w najgłębszej szufladzie na strychu i patrzeć przed siebie.

Jeśli to wydaje ci się zbyt trudne, nie czekaj. Poszukaj w okolicy dobrego, naprawdę dobrego terapeuty i zdecyduj się na skorzystanie z jego/jej pomocy. Warto, bo przed tobą całe twoje przyszłe życie. Warto je przeżyć w radości, szczęściu, z uśmiechem na ustach. Zapytasz: „A co na to powiedzą znajomi, bliscy, żona, mąż, …?” To nie twój problem, tylko ich. Ty nie żyjesz dla nich ani według ich szablonu, masz prawo żyć swoim życiem, wg swoich zasad!

Dawno temu, gdy po kilku latach niewidzenia się z byłymi znajomymi (w międzyczasie „zaliczyłem” parę lat pracy nad sobą) spotkałem ich znowu, po krótkim czasie usłyszałem zdanie: „Jak ty się zmieniłeś na korzyść!”. Dla mnie był to wystarczający dowód na to, że warto było poświęcić czas, pieniądze i kilogramy chusteczek, zasmarkanych w czasie sesji terapeutycznych.

Można oczywiście nie robić nic. Nie ma przymusu, nikt nie jest w stanie cię zmusić do pracy nad polepszeniem twojego życia. Pamiętaj jednak, że może się zdarzyć, że w krytycznym momencie może zabraknąć tej ręki, która w ostatniej chwili wyciągnie cię z bagna za włosy.

Zatem – policz co ci się bardziej opłaca: lepsze godne i spokojne życie osiągnięte kosztem twojej ciężkiej i może długotrwałej pracy nad sobą, czy kolejny lepszy urlop, droższy samochód, kolejne zdobyte na dwa dni ciacho, czy kolejna dziewczyna, której imienia jutro nie będziesz pamiętać, zapatrzony/a w swoje nieudane życie i rozpamiętujący/a kolejną (bo jakże by inaczej!) porażkę.

Janusz Muzyczyszyn 

www.muzyczyszyn.pl/ludzie


#zycieprzeszloscia