Promocja w teatrze

Ostatnio nasiliła się tak zwana “promocja w teatrze”. Proszę mi wybaczyć, ale ja na hasło “promocja w teatrze” reaguje alergicznie.

Bo promocja w teatrze nie ma nic wspólnego z nowoczesnym marketingiem, a jest jedynie dowodem na to, że repertuar teatru jest do kitu i trzeba widza ściągać siłą, różnymi, czasami najbardziej absurdalnymi metodami.

 

 

promocja w teatrze

 

 

Promocja w teatrze

I proszę tu nie mylić metod docierania do widza z informacjami o repertuarze poprzez TV, radio internet i inne media z histerycznymi próbami sprzedawania ludziom kiepskich spektakli poprzez opakowywanie ich w “promocyjne świecące papierki”

 

Z doświadczenia wiem, że jeżeli sztuka jest dobra, to ze sprzedaniem jej nie ma w teatrze żadnych problemów. Wieść gminna szybko się roznosi i ludzie polecają sobie dobre spektakle nawzajem.

 

Jeżeli jednak porażka sceniczna goni porażkę sceniczną Biuro Obsługi Widza jest bezsilne, a “nowocześnie myśląca” dyrekcja kombinuje, jak przysłowiowy koń pod górę, wtedy rodzą się najrozmaitsze absurdy.

 

I tak idąc do wybranej innej instytucji kultury, która nawiasem mówiąc też nie śmierdzi widzem, można pokazując jej bilet, kupić wstęp do teatru po promocyjnej cenie, dumping biletów po 5 złotych (SIC!) na Grouponie, nie jest bynajmniej nowatorski, a jedynie gorączkową próbą zapełnienia pustej sali, a wejściówki po złotówce (SIC!) dla bezrobotnych i studentów, też nie są wynikiem zaangażowania społecznego, lecz skutkiem tego samego syndromu zapaści frekwencyjnej teatru.

 

Takie absurdy można wymieniać w nieskończoność i nie ma to żadnego sensu, ale o jednym najciekawszym muszę jednak wspomnieć.

 

Otóż nie tak dawno pewien “nowocześnie myślący” teatr na swojej stronie internetowej próbował sprzedać pewien spektakl, o którym wszyscy w teatralnym środowisku wiedzą, że jest totalnym fiaskiem, wdrażając formułę, że jeśli zorganizuje się grupę, która zapełni całą salę, każdy bilet będzie po złotówce, co w praktyce oznaczałoby, że wykupienie całego przedstawienia kosztowałoby pi razy oko 100 złotych (SIC!).

 

Niedługo ten absurd osiągnie już pewnie piramidalny wymiar i nie zdziwię się wcale, jeśli pójdę kupować gacie w sklepie bieliźniarskim i kupując cztery pary nie dostanę piątych gaci za friko, lecz bilet do takiego “nowoczesnego” teatru.

 

Moim zdaniem, jeśli szanowna dyrekcja nie potrafi skonstruować repertuaru, który zaciekawi widza, nie rozumie, że budowanie relacji z publicznością nie polega na sprzedawaniu gadżetów z własnym wizerunkiem, co upodabnia taki teatr do kramu z mydłem i powidłem, nie potrafi stworzyć horyzontalej komórki społecznej wokół teatru, lecz wciska widzowi najgorszy kit, jako hit itd., itp., etc., to taka dyrekcja po prostu jest niekompetentna i powinna jeśli nie sama się poddać do dymisji to przynajmniej sprzedać się gdzie indziej (np. znakomicie nadając się do objęcia dyrekcji kiosku Ruchu) – oczywiście w promocyjnym pakiecie (np. z kierownikiem literackim, kierownikiem BOWu, albo specjalistą od marketingu) – oczywiście w promocyjnej cenie.

 

Amen

 

 

 

 

promocja

1. «działania zmierzające do zwiększenia popularności jakiegoś produktu lub przedsięwzięcia; też: każde z tych działań»

 

2. «prawo ucznia do przejścia do następnej klasy»

 

3. «przyznanie komuś tytułu naukowego lub stopnia oficerskiego; też: ceremonia takiej nominacji»

 

https://sjp.pwn.pl/sjp/promocja;2572655


#teatr