POZNAM SYMPATYCZNEGO BOGA
Moje flirty z istotami wyższymi…
Nie ma większego pytania niż to, które usłyszałem od pewnej pielęgniarki w zimnej, sterylnej szpitalnej sali: „Czy odnalazłeś już swojego Boga?”. Te pięć słów wygnało mnie w podróż po świecie, daleko, daleko poza moje naturalne środowisko.
(…)
Użyła tych właśnie słów. Nie spytała, czy znalazłem już jakiegoś Boga ani prawdziwego Boga, ani nawet Boga po prostu, tylko swojego Boga, jakby gdzieś czekała istota wyższa zarezerwowana specjalnie dla mnie.
Starałem się o tym zapomnieć. Powiedziałem sobie, że nie ma czego szukać i że nie istnieje żaden Bóg, którego mógłbym odnaleźć. Daj sobie spokój! Wracaj do swoich książek i dobrej whisky. Wracaj do „świata prochu” jak Chińczycy nazywają codzienność. I udawało mi się zapomnieć. Na chwilę.
Pytanie pielęgniarki wracało jednak do mnie, ryjąc w mojej głowie jak kret. Kim lub czym tak naprawdę jest mój Bóg?
Prawda jest taka, że mam wątpliwości co do istnienia wyższego bytu. Nie nazwałbym się jednak ateistą. Za tą nazwą kryje się zbyt wiele chłodnej pewności siebie, a ja nie mam pewności w żadnej sprawie. Nie wiem, co myśleć o skarpetkach w romby. O mleku sojowym. Skąd mam wiedzieć, czy istnieje jakiś Bóg?…
C.D.N.
Fragment programu do “Peggy Pickit Widzi Twarz Boga”
/Eric Weiner/ “Poznam Sympatycznego Boga”
__________________________________________________________________________________________________
#EricWeiner #PeggyPickit #TeatrLudowy #GrzegorzKempinsky #Bóg #RolandSchimmelpfennig
Eric Weiner jest bez wątpienia mądrym człowiekiem. Czy to nie on napisał: Najlepiej być jak Księżyc w nowiu, bo jeśli jesteś jak Księżyc w pełni, spotka cię tylko cierpienie. Będzie cię tylko ubywać. Jeśli jednak zawsze będziesz jak Księżyc w nowiu, ciągle będziesz doświadczał rozwoju.”?
Kwestia istnienia (lub nie istnienia) “Boga”, zaprząta myśli ludzi od zarania dziejów. Nasuwa się tutaj na myśl zakład Blaise’a Pascala: Jeżeli Bóg istnieje, to my, nie wierząc w Niego, znajdujemy się na straconej pozycji. Jeżeli Boga nie ma, wierząc w “niego”, nic nie tracimy.
Faktem pozostaje jednak, że we Wszechświecie musi istnieć jakaś “siła twórcza”, jakiś zamysł, swego rodzaju energia powodująca, że wszystko co nas otacza tworzy całość i nie rozpada się w pył.
“Co tworzy świat?” – pytasz fizyka kwantowego. On odpowiada: “Energia”. Prosisz by ją opisał. “Nigdy nie można jej stworzyć, ani zniszczyć, zawsze była i zawsze jest, wszystko, co kiedykolwiek istniało, istnieje, przybiera formę z formy.
Pytasz teologa: “Co stworzyło Wszechświat?”. On odpowie: “Bóg”. Prosisz, by opisał Boga. “Zawsze był i zawsze jest, nigdy nie może być stworzony ani zniszczony; to, co zawsze było, zawsze przybiera formę poprzez formę z formy.”
To ten sam opis!
Bez względu na to, czy nazwiemy to “zjawisko” Bogiem, Energią, siłą przyciągania, Uniwersalnym Umysłem czy Miłością, jest we Wszechświecie jakaś Moc, dzięki której istniejemy, która sprawia, że wszystko żyje, że realizujemy (lub nie) swoje pragnienia, że dostajemy to, o co z wiarą (i miłością) prosimy.
Jeśli tak na to spojrzymy, jedyne pytanie jakie nam pozostaje to: jak nazwiemy swojego Boga.
Bo przecież: “Wszystkie zasady nieba i ziemi żyją w Tobie.”
Wszystko się zgadza, ale wiara nie jest kwestią logiki, albo się ją ma, albo nie…
Grzegorzu, zgadzam się. Jak powiedział Abraham Lincoln: “Wiara w rzeczy, które możesz zobaczyć i których możesz dotknąć, to żadna wiara. Wiara w to co niewidzialne to prawdziwy triumf i błogosławieństwo.”
Wiara jest to uczucie przepełniające serce, przeszywające nas od środka. Logika, czy też chłodna kalkulacja, prowadzi tylko do głębszego zrozumienia tematu. Dowodzi również, że w rzeczywistości nie ma kogoś takiego, jak “zupełny ateista”. Każdy z nas w coś wierzy, choćby w to, że jutro znów wzejdzie słońce (może już nie dla nas, ale dla kogoś na pewno). Nie jest to więc kwestia tego “czy wierzysz”, ale “W CO wierzysz”.