Polityka roznegliżowana

Polityka roznegliżowana – to najnowszy felieton Wojtka Hübnera nie tylko o tym, że polityka to dziwka, ale także, że źle ubrana.

Pewne rzeczy są niezmienne na tym świecie. Polityka roznegliżowana świadczy o tym dobitnie. Polityka to prostytutka. W dodatku źle ubrana!!!

 

 

 

polityka-rozneglizowana

 

 

 

Polityka roznegliżowana

 

niedziela, 20 listopada 2016

Reformy, czyli niewymowne

W absurdalnym świecie człowiek zaczyna mieć absurdalne myśli.  Świat staje się coraz bardziej absurdalny, więc  ja, czując się człowiekiem, zaczynam absurdalnie myśleć.

 

Siedzę sobie, na  przykład , w kolejce do lekarza. Kolejka wystarczająco długa  by przeczytać, od deski do deski,

 

„W poszukiwaniu  straconego czasu” lub dla wolniej czytających,  „Stąd do wieczności”. Gdy lektury zabraknie, zaczynam z nudów animizować w myślach otaczający mnie świat. Jest to znacznie bezpieczniejsze niż przyglądanie się ludziom, bo wpatrywanie się w osoby w kolejce przede mną może być wzięte za kombinację jak zająć ich miejsce bliżej drzwi gabinetu, a w tych za mną jako złośliwe wywyższanie spowodowane lepszą pozycją startową w maratonie po zdrowie. Niestety korytarze przychodni są dość ubogie w elementy i po ożywieniu wieszaka, kosza na śmieci i plakatu o chorobach wenerycznych, zaczynam się ponownie nudzić.  Sięgam więc na wyższy poziom i zaczynam personifikować pojęcia abstrakcyjne.

 

Ponieważ największą abstrakcją naszego absurdalnego świata jest polityka, zrozumiałe, że jako pierwsza przychodzi mi na myśl.

 

Polityka, słowo rodzaju żeńskiego. Jako człowiek z natury leniwy  nie wysilam się zbytnio i wyobrażam ją sobie oczywiście jako kobietę. Z uwagi  na charakter polityki, oczywiście kobietę określonego autoramentu.

 

Gdy już stoi przede mną ubrana adekwatnie do swojego charakteru,  ja  adekwatnie do swojej samczej natury, zaczynam ją z fatałaszków w myślach rozbierać.

 

Na ogół zbyt dużo z niej  nie zdejmuję. Pierwszy powód to taki, że nigdy nie potrafię  polityki wyobrazić sobie jako atrakcyjnej pani, drugi, że gdy już jestem tak zdesperowany czekaniem, iż rozbieram politykę, wzywają  mnie do gabinetu.

 

Ostatnio jednak, albo kolejka dłuższa była niż zazwyczaj, albo myśli moje mniej rozwlekłe, doszedłem do bielizny.

 

Ponieważ tym razem wyobraźnia podsunęła mi dość szkaradną personifikację owego absurdu, bielizna była równie mało atrakcyjna.  Stała więc przede mną owa paskuda nie do końca rozdziana,    a w  oczy pierwsze rzucały się ogromne pantalony.

 

Pantalony, damskie niewymowne, reformy. Zacząłem owe reformy w myślach zmieniać, przerabiać. Różna wielkość, kolor, a to tu koronka, a to tam tasiemka. I w reformy coraz to nowe ubrana stała przede mną polityka.

 

Pewna myśl, wcale nie abstrakcyjna i absurdalna, coraz mocniej świdrowała  mój umysł.

 

Reformy coraz to inne na tej mojej spersonifikowanej polityce, ale pod nimi i tak zawsze dupa.

 

Autor: Wojciech Hübner

 

https://kempinsky.pl/wojciechmaciej.blogspot.com/2016/11/reformy-czyli-niewymowne.html


#polityka