Pokazywanie męskich pośladków

Pokazywanie męskich pośladków – Teatr Powszechny w Warszawie, jak zwykle próbuje szokować, albowiem nie potrafi robić dobrego teatru.

Ta recenzja ukazała się co prawda w tak zwanym “dwugłosie”, gdzie jedna recenzja jest za, a druga przeciw, ale nie zamierzam nikogo zamęczać zwyczajowym bełkotem intelektualnym, którym jak zwykle spółdzielnia teatralna próbuje wypromować swoje katastrofy, jako arcydzieła.
Kto ma ochotę na ten akt masochizmu, niech sam się męczy i przeczyta: Dwugłos w sprawie „Nastii” w Teatrze Powszechnym w Warszawie
Ja natomiast publikuję tę część, która bezkompromisowo obnaża brak warsztatu teatralnego, który od przejęcia go przez Pawła Łysaka jest jego wiodącym motto, a zamiast niego używa się seksu oralnego z papieżem, notoryczne pokazywanie męskich pośladków, nabrzmiałych piersi i nieudolną imitację erudycyjnej koncepcji wątków o charakterze erotycznym.

 

 

 

Pokazywanie męskich pośladków

 

 

 

 

Pokazywanie męskich pośladków

„Nastia” na podstawie opowiadania Władimira Sorokina w reż. Jury Dzivakoua w Teatrze Powszechnym w Warszawie. Pisze Magdalena Hierowska w Teatrze dla Wszystkich.

 

Przeciw – Magdalena Hierowska

Wielką szczodrobliwością losu byłoby patrzeć i nie widzieć, smakować i nie czuć smaku, a także oddychać powietrzem wolnym od zapachu rozkładających się ludzkich wnętrzności. Wyznaczenie granicy między tym co ludzkie, a co obce człowiekowi w twórczości literackiej często okazuje się drogą bez wyjścia. Z takim problemem polemizuje Władimir Sorokin, szukając interpretacji, w której antropofagia odgrywa najistotniejszą rolę w drodze do wieczności.

 

Mistrz postmodernistycznej dekonstrukcji rzeczywistości, Władimir Sorokin, w zbiorze nowel pod tytułem „Uczta” rozczłonkowuje naturalną potrzebę doznawania wartości estetycznych w taki sposób, iż pojęcie piękna rozpływa się w pełnym goryczy strumieniu niepamięci o platońskich ideach przeżywania piękna, dobra i prawdy.

 

Radykalne intencje i symbole twórcze zakrzepły ropiejącą raną na scenicznych deskach Teatru Powszechnego. Jednoznaczna poetyka wypełniania czasu nudną pseudo kontrowersją spowodowała, że metafizyczny charakter dzieła zaistniał jako nieudolny epigonizm. W tym ujęciu, pojęcia zmierzające do transcendentalnych przeżyć, stały się zlepkiem bezeceństw i nachalnej narracji pozbawionej ontologicznego wymiaru tego turpistycznego dzieła.

 

Spektakl „Nastia”, na podstawie noweli otwierającej zbiór rosyjskiego pisarza, podobno miał dotyczyć spraw dotkliwych wobec okrucieństwa reżimu wojennego. Takie deklaracje formułuje zespół aktorów (Ekaterina Ermolovich, Volha Kalakoltsava, Natalia Lange, Artem Manuilov, Darya Novik, Mikołaj Stońka) w finalnej części spektaklu. Wypadałoby się zastanowić, w jaki sposób ta „spocona” i lekkomyślna inscenizacja miałaby być jakimkolwiek wsparciem ideologicznym dla cierpiącej Ukrainy?

 

Notoryczne pokazywanie męskich pośladków, nabrzmiałych piersi i nieudolna imitacja erudycyjnej koncepcji wątków o charakterze erotycznym, w tym ujęciu były po prostu nużące. Nawet mocno uwypuklony rekwizyt  w oszczędnej scenografii – radziecka gwiazda – padła ofiarą spazmatycznej lubieżności. Znalazła się najpierw między nogami tytułowej bohaterki, spoczywającej w przejrzystym sarkofagu, by później zostać dosłownie „obciągniętą”, przez całuśne kokoty między ikoną, a wymiocinami z makaronu. Widzowie umykali w ciszy podczas sceny zaręczyn, w której reżyser (Jura Dzivakou) symboliczny gest zrozumiał prawdopodobnie w zbyt oczywisty sposób.

 

Archipelag dosłowności, unurzany w sztucznych krwawych jelitach, zamiast metafizycznego ujęcia drogi do zrozumienia roli ofiary jako źródła przeistoczenia do wiecznej obecności, przypominał zlepek szaleńczo nielogicznych popisów zdolności aktorskich i śpiewów o interpretacjach nieszczególnie wybitnych. Jak zareagowałyby ukraińskie sieroty, widząc rozentuzjazmowaną do granic sztuczności aktorkę, która podskakuje na piłce do fitnessu uprawiając sport dla dorosłych. Czy wylizywanie oczodołów martwo spoglądającej ikony pomaga widzowi zrozumieć istotę i okrucieństwo wojny?

 

Z historii szesnastoletniej Nastii pozostały tylko rozbryzgi i konwulsyjnie wypowiadane dialogi, w nad wyraz żenujących scenach sadomasochistycznej miłości. Kompletna utrata symbolicznego wymiaru utworu Władimira Sorokina – w moim przekonaniu – ujawniła brak zrozumienia fundamentalnych kwestii, które determinują relacje kata i ofiary. Treść utworu stała się pretekstem do rubasznej zabawy i penetracji narządów do takiej funkcji sprowadzonych.

 

„Sztuka reżyserii to nie zawód, ale stan. Reżyserem się bywa, tak jak się bywa zakochanym. Ilość możliwych odcieni jest niezliczona” – cytuje Louisa Jouveta Zygmunt Hübner w publikacji „Sztuka reżyserii”. Czy Teatr Powszechny zapomniał o myśli twórczej patrona? Czy nadal będzie uczył rozczłonkowane mięso wyobraźni?  Pytanie pozostawiam otwarte, ponieważ trudno oceniać struktury masochistycznie zakochane w zewnętrzności i prokreacji, kiedy istotą dzieła sztuki zawsze było i jest interesujące wnętrze człowieka i dążenie do prawdy jako dialogu piękna z wzniosłością.

 

https://e-teatr.pl/dwuglos-w-sprawie-nastii-w-teatrze-powszechnym-w-warszawie-24499


#TeatrPowszechny