Pogodzona z losem
Pogodzona z Losem i Jej Pan to dwunasty już odcinek znakomitej książki Anny Rychter pod tytułem „Żyjąca w Polsce i inne stany nieważkości” o otaczającej nas rzeczywistości…
Pogodzona z Losem i Jej Pan
To stadło na pewno ma już za sobą srebrne gody. Dzięki tzw. szczęściu, smykałce do interesów i zarobionej forsie, małżonkowie w zasadzie posiedli wszystko, co jest niezbędne aby żyć dostatnio. Razem przetrwali dziejowe burze tak polityczno-ustrojowe jak i osobiste.
Pogodzona z Losem pracowała w swoim zawodzie krótko, bo gdy pojawiły się Latorośle zeszła do domowego podziemia, zajęła się dziećmi, gotowaniem, domem, pielęgnacją ogródka.
Jej Pan wciąż czynny zawodowo nie skąpił grosza – nigdy niczego jej nie brakowało, nie liczyła się z forsą, nie musiała każdej złotówki obracać z namysłem przed wydaniem, a pusty portfel nie był dla niej znajomym widokiem.
Pan dawał, ale wymagał. Wymagał bezwzględnego posłuszeństwa.
Pogodzona z Losem musiała tworzyć image katolickiej, porządnej rodziny, nie wychylać się z własnymi odczuciami i poglądami, podzielać bezwzględnie zdanie Pana, w niczym mu się nie sprzeciwiać, nie sprawiać kłopotów, nie wychodzić przed orkiestrę, żyć w cieniu Pana, bo cień jest jedynie słusznym miejscem dla Pogodzonej z Losem.
Dzięki swej inteligencji, uległości i pracowitości Pogodzona z Losem przekuła większość forsy Swego Pana we wspólny majątek.
On zarabiał, a ona była jak makler giełdowy- wciąż inwestowała w życiową giełdę. Zajmowała się prozą życia podczas gdy Jej Pan lubił nie tylko zarobić, ale również i wydać na siebie, dowartościować się z innymi kobietami.
Tutaj sam był maklerem-inwestował swoją forsę w kobietki młode, ładne, żądne wrażeń ze starszym facetem. Wszystko zawsze układało się po jego myśli. Miał forsę, dom, Pogodzoną z Losem żonę, udane Latorośle, miał dokąd wracać, miał gdzie zakotwiczyć.
Pogodzona z Losem nigdy nie robiła mu żadnych wymówek-rozumiała potrzeby Swego Pana i co więcej-cieszyła się, że zaspokaja je poza domem.
Bo seks to była jedyna dziedzina, w której nie mogli znaleźć porozumienia.
Pod tym względem kompletnie do siebie nie pasowali i po kilku latach nieudanych prób, zakończonych jedynie spłodzeniem potomstwa- każde z nich dało sobie w tej materii wolną rękę.
Pogodzona z Losem przeżyła kilka romansów sanatoryjno-wczasowych, zakończonych wraz z turnusem wypoczynkowym.
Jej Pan też miał własne konto seksualne.
Wyjazdy w delegacje lub zagraniczne wojaże w pojedynkę, połączone z intensywną terapią seksem, kończyły się wraz z biletem powrotnym do domu.
Ani Pogodzona z Losem ani Jej Pan nie robili sobie nawzajem wyrzutów. Obydwoje rozumieli swoje pragnienia i potrzeby i godzili się na sposoby ich zaspokajania.
Przecież nikt na tym nie ucierpiał. Przeciwnie – tłumione na co dzień instynkty mogły zostać okiełznane dzięki przygodnym znajomościom.
Każde z nich miało do czego wracać – czekał dom, rodzina, majątek.
Ich dom był rodzinną firmą, a oni wspólnikami w interesach.
Wobec bliskich i znajomych byli parą na pokaz.
Koleżanki Pogodzonej z Losem i koledzy Jej Pana zazdrościli obydwojgu spokojnego, dostatniego życia, które widzieli na zewnątrz.
Nie mieli pojęcia o hipokryzji, która wiele lat temu zawładnęła Pogodzoną z Losem i Jej Panem. Umowa ściśle materialno-majątkowa była podstawą tego mariażu.
Ona nie umiała żyć w biedzie bez pieniędzy Swego Pana, a wszystko inne podporządkowała „dobru rodziny”.
On musiał świecić przykładem w swojej firmie: dobry, wierny mąż, ojciec i dziadek, któremu wszystko się udaje dzięki oparciu w żonie i rodzinie, wierze w Opatrzność i uczciwości w interesach.
Pogodzona z Losem i Jej Pan wszystko robili wspólnie, intercyza dotyczyła jedynie łoża małżeńskiego.
Mijały lata i przyszedł czas, że żadne z nich nie potrzebowało już oddzielnie wyjeżdżać na wczasy, w delegację czy do sanatorium.
Po prostu Matka Natura sama położyła kres małżeńskiej hipokryzji.
Pogodzona z Losem i Jej Pan po wielu latach małżeństwa wreszcie wyjechali razem na wczasy nad ciepłe morze.
Wzięli jednak dwa oddzielne pokoje do spania.
On bowiem potwornie chrapie, a ona lubi sobie poczytać do białego rana.
W tej sytuacji przeszkadzaliby sobie nawzajem.
A nie po to przecież jechali taki świat drogi, by się ze sobą męczyć. Wspólnie spędzone ćwierć wieku czegoś ich nauczyło, a i przyzwyczajenie też zrobiło swoje.
hipokryzja
fałszywość, dwulicowość, obłuda
https://sjp.pl/hipokryzja
_______________________________________________________________________________
#Polska