poczułem się trochę niedotulony
Poczułem się trochę niedotulony – O totalnie hermetycznym i niezrozumiałym dla polskich widzów spektaklu Teatru Śląskiego.
W Teatrze Śląskim, jak zwykle o Śląsku i po Śląsku. To zakrawa już na prawdziwą obsesję pana Talarczyka. I co z tego, że rodowici Ślązacy rozumieją ten spektakl. I co z tego, że im się podoba. Skoro dla całej reszty Polskiej widowni, to przedstawienie jest hermetyczne i kompletnie niezrozumiałe. “Poczułem się trochę niedotulony” napisał jeden z recenzentów.
Poczułem się trochę niedotulony
Węgla nie ma
„Węgla nie ma” Przemysława Pilarskiego w reż. Jacka Jabrzyka w Teatrze Śląskim w Katowicach. Pisze Rafał Turowski na swojej stronie.
Mamy oto katowicko-sosnowiecki projekt teatralny mający na celu – mówiąc w największym uproszczeniu – zasypanie dzielącej oba miasta niewielkiej rzeki Brynicy. Choć rzeczka mała, to podziały ogromne, teatr wydaje się być narzędziem do zszywania idealnym, mamy już za sobą Nikaj w Sosnowcu w reżyserii dyrektora Teatru Śląskiego – Roberta Talarczyka, teraz w Katowicach reżyseruje dyrektor z Sosnowca – Jacek Jabrzyk. I temu ciekawemu śląsko – zagłębiowskiemu przedsięwzięciu pokojowemu przygląda się widz spoza wspomnianego kosmosu, gorol, czyli – ja.
I niestety poczułem się trochę niedotulony, nie dlatego, żem godki nie zrozumiał, ale dlatego, że rzecz wydała mi się en bloc w pełni zrozumiała jednak tylko dla tutejszych. Uniwersalności tej opowieści nie poczułem, a kilka razy reakcji widowni wręcz nie zrozumiałem. Ale… ta hermetyczność była dla widzów wyraźnym atutem, w foyer słyszałem wiele pochwał, że jest spektakl o nas i naszej ziemi.
Najkrócej – detektyw Edward (skojarzenia jak najbardziej pożądane, w tej roli Michał Majnicz) ma przeprowadzić śledztwo w sprawie zniknięcia Ślązaków. Momentami jest całkiem zabawnie, naszego bohatera sufluje, prowadzi przez spektakl fantastyczną rolą Mirosława Żak, to bardzo fajny pomysł, a towarzyszką podróży naszego detektywa jest niema Pola, sosnowieckie skojarzenie związane z jej imieniem jest właściwe. W pewnym jednak momencie ich wędrówki zaczyna się robić dość onirycznie, (jestem dość uczulony na oniryzm w teatrze), rzeczy zaczną się dziać we śnie czy – w głowie naszego bohatera. I znów zderzenie z vox populi – podsłuchani widzowie tę część spektaklu oceniali bardzo wysoko.
Nie jestem pewien, co sądzić o finale, czy też o – finałach. „Kochajmy się” wyszło nieco naiwnie, raczej tak miało być, ale wyłapałem w tej scenie jakąś nutkę fałszu, a monolog nie tak jednak niemej jak się okazało Poli był zupełnie na serio, żeby nie powiedzieć mocniej, podczas gdy cała reszta – nie.
Nie byłem chyba gotowy na aż tak radykalną zmianę tonacji.
Rafał Turowski
https://e-teatr.pl/wegla-nie-ma-29713
#Teatr