Piękne dni w Teatrze Polonia

Piękne dni w Teatrze Polonia – „Życie pani Pomsel”, znakomity monodram Anny Seniukw reż. Grzegorza Małeckiego, który koniecznie trzeba zobaczyć.

Wiem, że Pani Janda, delikatnie mówiąc, co najmniej za mną nie przepada.
Wynika to z tego, że pojawiło się na moim blogu kilka artykułów i recenzji, które nie były jej zbyt przychylne.
Zresztą ta niechęć uczciwie mówiąc jest obopólna, bo ja z kolei nie przepadam za prywatnymi teatrami, które dzięki znajomościom dostają wysokie państwowe dotacje. Moim zdaniem, jeśli teatr jest prywatny, powinien utrzymywać się sam.
Ale sprawiedliwości musi zawsze stać się zadość – Teatr Polonia i pani Janda, jednak nie podążają, za ogólną modą teatru dekonstukcyjno-politykująco-publicystycznego, lecz zazwyczaj serwuje swoim widzom teatr w szeroko pojętej formie klasycznej.
Dlatego, kiedy pojawia się w tym teatrze fenomenalne przedstawienie, a takim jest „Życie pani Pomsel”, grzechem byłoby o tym nie napisać.
Stwierdzam zatem szczerze, że także w Teatrze Polonia bywają piękne dni, które nomen omen, traktują o zupełnie innych pięknych dniach….

 

Tekst poniżej obrazka.

 

 

 

Piękne dni w Teatrze Polonia

 

 

 

 

To były pięknie dni?

„Życie pani Pomsel” Christophera Hamptona w reż. Grzegorza Małeckiego w Teatrze Polonia w Warszawie. Pisze Tomasz Miłkowski w „Przeglądzie”.

 

Brunhilde Pomsel wspomina dobre czasy przedwojennych Niemiec, okres zabaw i początków kariery zawodowej, po upływie dekad, kiedy jako 102-letnia staruszka dociera do kresu życia w domu spokojnej starości. Kobieta, która dzięki swoim talentom stenotypistki dochodzi do pozycji sekretarki Goebbelsa, nie poczuwa się do żadnej odpowiedzialności – czy choćby śladu współodpowiedzialności – za zbrodnie niemieckie. Właściwie całkowicie oddziela działanie aparatu przemocy i zbrodni od jej własnego sumiennego wykonywania obowiązków, więcej niż godziwie opłacanego, i odgranicza od miłych wspomnień wspólnych zabaw i spotkań. To byty po prostu piękne dni.

 

Christopher Hampton, ceniony scenarzysta i dramaturg, dwukrotny laureat Oscara, przypadkiem, dopiero w roku 2016 – rok przed śmiercią pani Pomsel – natknął się na jej historię i od razu nieomylnie dostrzegł w niej mocny materiał dramaturgiczny. Obejrzał austriacki film dokumentalny jej poświęcony i przesłuchał 30 godzin nagrań opowieści sekretarki ministra propagandy. Po przejrzeniu tego materiału postanowił nadać projektowanemu monodramowi uogólniający tytuł – sztuka miała się nazywać „German Life”.

 

Anna Seniuk zmierzyła się z tym tekstem i stworzyła we współpracy z reżyserem Grzegorzem Małeckim (prywatnie jej synem) spektakl dramatyczny, ze swoim rytmem, miejscami skupienia, wstrzymania oddechu i kumulacji napięć. Powstało przedstawienie przejmujące, choć na pozór bardzo skromne. Niby nic tu się nie dzieje – aktorka prawie cały czas siedzi w fotelu, popija herbatkę, czasem zrobi kilka kroków i to wszystko. Aby wspomóc jej wysiłki i podnieść temperaturę opowieści, reżyser zadbał o sugestywne ilustracje wideo, przywołujące czasy Niemiec przed zdobyciem i po zdobyciu władzy przez Hitlera. Momentem kulminacyjnym jest podburzające przemówienie Goebbelsa, który podrywa Niemców do udziału w bezprzykładnych zbrodniach, nazywanych wzniosie misją i (sic!) wstawaniem z kolan.

 

Spektakl trzeba koniecznie zobaczyć, ze względu zarówno na temat wciąż dla nas ważny i nieprzepracowany, jak i na szansę obcowania z mistrzowskim warsztatem wielkiej aktorki.

 

Tomasz Miłkowski

 

https://e-teatr.pl/to-byly-pieknie-dni-31226


#Teatr