Partyjni krytycy

Partyjni krytycy – W Polsce mamy obecnie grupę krytyków, którzy piszą pod dyktando Mafii Teatralnej tak, jak kiedyś inni pisali pod dyktando partii.

Jul Mere był łaskaw na łamach swojego Facebooka, przywołać czasy, kiedy partyjni krytycy programowo dezawuowali wszystko, co nie było w zgodzie z programem partii.

 

Obecnie mamy do czynienia z dokładnie takim samym zjawiskiem, z tą różnicą, że piszą na zamówienie Mafii Teatralnej, zwanej także Spółdzielnią Teatralną.

 

Ostatnie przykłady prób zniesmaczenia wszystkiego, co dzieje się w Teatrze Jaracza w Łodzi pod nową niewygodną dla nich dyrekcją Michała Chorosińskiego, są jaskrawym dowodem na to, jak paskudnie potrafią się zachowywać, przeinaczając fakty, pisząc półprawdy, a nawet dyskredytując przedstawienia, które jeszcze nie powstały.

 

Pisałem niedawno o tych dość obrzydliwych praktykach na łamach mojego bloga:

https://kempinsky.pl/mafijni-aparatczycy/

https://kempinsky.pl/paszkwil-gazety-wyborczej/

 

Niestety jedyna różnica między nimi, a tamtymi z czasów PRL jest taka, że obecni w odróżnieniu od tamtych, mają się znakomicie, są hojnie wynagradzani (czytaj skorumpowani), często zapraszani do jurorowania w zamkniętym obiegu festiwalowym i święcie przekonani o tym, że niesione przez nich idee, są jedynymi słusznymi, które powinny obowiązywać w całym polskim teatrze.

 

Jednak mechanizmy deprecjonowania przez nich dobrego teatru pozostają ciągle takie same.

 

Tekst Jula poniżej obrazka:

 

 

 

Partyjni krytycy

 

 

 

 

Partyjni krytycy

W czasach kiedy w Krakowie kwitnął kabaret Piotra Skrzyneckiego i świetne spektakle grał Teatr Stary, co parę lat pojawiali się w tych ulubionych miejscach Krakowian nasłani przez sekretarzy z partii krytycy mający wbrew publiczności i zdrowemu poczuciu zabawy swoimi recenzjami udowadniać, że taki sposób zabawy z ich ideologicznego punktu widzenia jest zły. Że publiczność uśmiechnięta i wzruszająca się sztuką jest be. Dobra jest tylko publika rozumiejąca prawdy etapu przedyskutowane na egzekutywie partyjnych speców od kultury.

 

Krytyk nie mógł się nadziwić rozbawionej lub wzruszonej publiczności skoro on wie z czego mają się śmiać lub czym wzruszać, a oni bawią się i wzruszają czymś zupełnie innym.

 

Biedny był taki krytyk. Nikt go nie lubił. Partyjni notable kiepsko płacili i ogólnie czuł się ze swoją ideolo działalnością całkiem nie idealnie.

 

Kiedyś marzył o sukcesach na scenie dających radość ludziom i wzruszenie, ale to było dawno i nie potrafił tych marzeń zrealizować.

 

Teraz pozostalo mu tylko zabijanie swoimi recenzjami radości i wzruszeń, bo musi z czegoś przecież żyć. Jego recenzje też są jednak słabe, bo nie pisze od siebie człek lecz to co mu każą napisać.

 

Biedne jest życie recenzenta na froncie ideologicznej walki o sztukę.
(tekst archiwalny)

 

https://www.facebook.com/jul.mere/posts/pfbid0C2Neo7wuBffngMXwzF9a9pe8od9
HgmWsbiSfDMwkPircx3FjnJkmMuoLtDaxcEvbl


#Teatr #krytyka