“Memoria” recenzja

“Memoria” recenzja – Łukasz Sroka w sposób bardzo osobisty recenzuje film pt. “Memoria” nizwykle zdolnego reżysera Apichatpong’a Weerasethakul’a 

Łukasz Sroka, który swoim piórem wzbogaca już zakładkę Poezja na moim blogu, postanowił także zacząć recenzować filmy. Ponieważ jego recenzja filmu pt. “Memoria” wydała mi się niezwykle interesująca, zdecydowałem, że podzielę się nią z wami.

 

 

 

Memoria recenzja

 

 

 

 

“Memoria” recenzja

“Memoria”

W ten dzień jak noc, jak jakiś ponury sen, w którym leżę chory w łóżku i zwolniłem z przymusu obroty, obejrzałem go w końcu.

 

Próbowałem to zrobić wcześniej cztery razy, jeszcze w minionym roku. Za każdym razem wyłączałem go po drugiej lub trzeciej scenie, szukając później innego filmu. Nigdy nie odrzuciłem go na zawsze i wiedziałem, że do niego wrócę. Czułem też gdzieś w środku, że za kolejnym lub którymś następnym razem dotrwam do końca. Dzisiaj za kolejnym, czyli za piątym razem udało się! Słowo dotrwać nie jest tu przypadkowe ponieważ sceny w tym filmie są bardzo długie, często dialogi są przy tym bardzo krótkie a są i takie sceny gdzie ich w ogóle nie ma. Czułem się momentami jakbym oglądał Mulholland Drive lub Zagubiona Autostrada – Davida Lyncha. Skoro “nie często” ogląda się filmy kręcone w Kolumbii czymś absolutnie świeżym i wartym uwagi mogą być przedstawiane sceny z życie codziennego w Bogocie. Na końcu jednak możemy też poobcować z Kolumbijskim krajobrazem i dziką, choć z dala Amazonią.

 

Główna bohaterka zmaga się z problemem bezsenności ze względu na jeden dźwięk w głowie, który stał się motywem przewodnim. W scenach przedstawiających i opierających się o zwykłą codzienność cały czas był podtrzymany klimat nieprzespanych nocy i można było czuć ten ciężki jak po nieprzespanej nocy dzień razem z protagonistką. W żadnej ze scen poza kilkoma końcowymi nie zabrakło głównej bohaterki – tak mi się wydaje na gorąco. Świat był przedstawiany nie jej oczami a z nią i o niej.

 

Przechodząc do spraw mniej codziennych. Z tym filmem w moim przypadku było jak czasem z tak zwanym trudnym zaśnięciem. Próbujemy w nocy pójść spać i się długo nie udaje. Wiercimy się, wstajemy, próbujemy potem raz jeszcze. Potem jednak nagle nie wiadomo jak, budzimy się oblepieni w obrazy i jeszcze niepoukładane na jawie skrawki marzeń sennych, które są nie tylko obrazami a czymś więcej na tyle, że nie da się wszystkich zmieścić w słowach. Jesteśmy już lewą nogą na jawie, ale prawą jeszcze w tamtym świecie – świecie snu. Ten film jest właśnie jak sen. I to jaki. Taki zmuszający do tego żeby jeszcze tej prawej nogi nie stawiać naprzód a tą lewą cofnąć w tył i zatrzymać się jeszcze na chwilę. Po to aby to wszystko co jest wewnątrz nas jeszcze raz poskładać i odtworzyć mimo, że z perspektywy jawy było to nieposkładane od początku.

 

Po filmie czułem się jakbym właśnie wstał po nocy i miał w głowie obrazy ze świata mojego snu. Jeśli ktoś miałby pokazać na przykładzie jakiegoś filmu czym jest w pełni oniryczność to właśnie w taki sposób. Jeśli on miałby być muzyką to byłby dream popem i muzyką do medytacji.

 

O czym był? Dla mnie osobiście o tym, że język snu da się przełożyć w pełni na kinematografię. O tym, że film pomimo tego, że go nie rozumiemy i nie nadążymy za nim, może zahipnotyzować i wprowadzić do jakiegoś innego świata, w którym już nie musimy rozumieć o czym to jest, ale chcemy w tym trwać i być. Nie nadążamy w tym przypadku to nie zwrot dotyczący tempa akcji bo jego tutaj nie ma wcale. Nie nadążamy w próbie poszukiwania logicznej całości i ciągu przyczynowo skutkowego, spójności i przynajmniej w pół dopowiedzeń, ostatecznie chociażby znalezienia czegoś “pomiędzy wierszami”.

 

Nieważne dla mnie o czym był ten film, ważne że był i wprowadził mnie do tego właśnie świata. Jednak ten czar i świat będzie dostępny tylko dla cierpliwych i gotowych, którzy porzucą wcześniej wspomniane próby poszukiwania i zaakceptują ten nie od początku w pełni dostrzegalny surrealizm. Tak samo jak czarujące i akceptowalne są obrazy Salvadora Dali, o którym nawet bez kontekstu raz wspomniano w tym filmie.

 

Podobno większość filmów Apichatpong’a Weerasethakul’a (reżyser i scenarzysta Memorii) jest w takim klimacie, ale to był mój pierwszy. Z tego co się dowiedziałem był to jego pierwszy film nakręcony poza Tajlandią i pierwszy gdy sięgnął po aktorów spoza własnego kraju. Film został nagrodzony Złotą Palmą w 2021 roku za najlepszy film. Co najlepsze Apichatpong Weerasethakul Złotą Palmę za najlepszy film otrzymał cztery razy. W 2002, 2004, 2010 i 2021. Zabieram się za kolejne jego filmy póki jestem chory

 

Łukasz Sroka

 

https://www.facebook.com/photo/?fbid=880620416491327&set=a.172745990612110


#film