Mała Piętnastka urzeka

„Mała Piętnastka – legendy pomorskie” Tomasza Mana w reż. autora w Nowym Teatrze im. Witkacego w Słupsku to poruszający spektakl.

Śledzę poczynania Tomasza Mana już od ponad 15 lat i uważam go za jednego z niewielu godnych uwagi reżyserów teatralnych w Polsce. Jego spektakle są zawsze bardzo przemyślane i precyzyjnie wyreżyserowane. Dlatego cieszę się bardzo, że jego najnowsze przedstawienie, „Mała Piętnastka – legendy pomorskie”, potwierdza jego klasę.

 

Poza tym to już kolejna produkcja Teatru im. Witkacego w Słupsku, która nie jest onanistycznym wybrykiem reżysera, lecz solidnym teatrem robionym dla widza, co powoduje, że Słupski teatr staje się jednym z ciekawszych w Polsce.

 

Bardzo to cieszy.

 

 

 

„Mała Piętnastka urzeka

 

 

 

 

„Mała Piętnastka” urzeka

Mała Piętnastka – legendy pomorskie

„Mała Piętnastka – legendy pomorskie” Tomasza Mana w reż. autora w Nowym Teatrze im. Witkacego w Słupsku. Pisze Rafał Turowski na stronie rafalturow.ski.

 

Mamy lato 1948 roku, na jeziorze Gardno pod Słupskiem dochodzi do tragedii, w wyniku zatonięcia dwóch łodzi rybackich, na których harcerki płynęły na wycieczkę, ginie 21 dziewcząt i 4 kobiety dorosłe. Przyglądamy się temu wydarzeniu z punktu widzenia samych harcerek (Anna Grochowska, Katarzyna Pałka), opiekunki dziewcząt, która za wszelką cenę chce pokazać swoim podopiecznym morze (Bożena Borek) i – mechanika, który „załatwia” te nieszczęsne łodzie (słupszczanin – Mariusz Bonaszewski). Wyrok skazujący współwinnych tej tragedii zapada dość szybko, o sprawie nie jest zbyt głośno, bo władze w pierwszej chwili uznały ją za sabotaż, wyciszały, powstały więc liczne wersje tego wydarzenia, przeistaczając się w tytułową legendę. Ta znakomicie rozpisana na kilkanaście głosów opowieść przeplatana jest harcerskimi – pełnymi radości życia – piosenkami wykonywanymi przez nasze harcerki i ich opiekunkę, które – paradoksalnie – były w tej historią jakby zapowiedzią nadchodzącej katastrofy.

 

Podobnie jak współwidzowie, wyszedłem z teatru poruszony, nie pamiętam już kiedy i czy w ogóle widzowie – po zakończeniu spektaklu – nie dali oklasków, uznając je za jakby nieodpowiednie, musiała minąć dobra chwila nim widownia podziękowała aktorom za ich fantastyczną robotę. Poruszenie nie dziwi, mamy tu bowiem do czynienia – owszem – z teatrem stricte dokumentalnym, ktoś powie wręcz – że z lokalnym, ale i z pewnego rodzaju refleksją najzupełniej ogólną – nad banalnością śmierci, czy nad siłami rządzącymi naszym życiem, spośród których najsilniejszymi wydają się być Bóg i – przypadek.

 

Rafał Turowski

 

https://e-teatr.pl/36752


#Teatr #TomaszMan #NowyTeatr #Słupsk #MałaPiętnastka