Kompromitujący Miśkiewicz
Kompromitujący Miśkiewicz – Przedstawienie w bardzo nieudolny, bełkotliwy i wręcz kompromitujący dla twórców sposób pokazuje sytuację na granicy polsko-białoruskiej.
Kompromitujący spektakl Pawła Miśkiwicza „A najważniejsze jest,” z wrocławskiej filii Akademii Sztuk Teatralnych w Krakowie, zdobył Grand Prix na Festiwalu Szkół Teatralnych w Łodzi. Trudno nazwać ten werdykt inaczej, niż politycznym.
Kompromitujący Miśkiewicz
Polityczny finał Festiwalu Sztuk Teatralnych
To zdumiewające, że jury 41. Festiwalu Sztuk Teatralnych w Łodzi, będącego pokazem prac dyplomowych wydziałów aktorskich z całego kraju, zdecydowało się nagrodzić spektakl „A najważniejsze jest,” w reżyserii Pawła Miśkiewicza z wrocławskiej filii Akademii Sztuk Teatralnych w Krakowie. Przedstawienie w bardzo nieudolny, bełkotliwy i wręcz kompromitujący dla twórców sposób pokazuje sytuację na granicy polsko-białoruskiej. Trudno nazwać tę decyzję inaczej niż werdyktem politycznym – pisze Sylwia Krasnodębska w „Gazecie Polskiej codziennie”.
Spektakl zapowiadał się bardzo przyzwoicie i intrygująco. Twórcy w jego pierwszej części nawiązali do „Dekalogu” Krzysztofa Kieślowskiego i Krzysztofa Piesiewicza, przywołując w bardzo ożywczy sposób rozterki moralne człowieka przełomu XX i XXI w. Filtr aktualnego pryzmatu przyniósł ciekawe efekty. Kobieta lekkich obyczajów, doświadczona i otwarta na przelotne związki, w którą wcieliła się Kamila Romaniuk, gra tu na wózku inwalidzkim. Pozwala to spojrzeć na tę postać z innego punktu widzenia. Dostrzegamy w kobiecie istotę, która choć sprawia takie wrażenie, wcale nie ma nad sobą władzy, o jaką byśmy ją posądzali. W wielu momentach spektakl wydawał się bardziej błyskotliwie zrealizowany i zagrany, niż „Dekalog” Wojciecha Farugi z jednej z najlepszych scen w kraju – Teatru Narodowego w Warszawie. A wspomniana Romaniuk przewyższała ekspresją jej odpowiedniczkę z Narodowego – Małgorzatę Kożuchowską. Któż mógł się spodziewać, że już za chwilę skończy się sztuka, a zacznie ordynarna polityka?
„Porzucamy w finale w miarę rozpoznany teren doświadczeń dnia codziennego na rzecz wyprawy w obszar, gdzie dekalog zdaje się już zupełnie nie obowiązywać. Jak się okazuje, to wcale nie tak daleko…” – informują twórcy. Tymczasem porzucają coś więcej i teatr, który powinien być teatrem aktorskim, zmieniają w marną projekcję filmową, której wstydziłby się uczeń liceum. Na projekcyjnym ekranie widzimy mur zbudowany na granicy polsko-białoruskiej. Pojawiają się też nagrania rozmów z osobami, które dostarczają odzież i ubrania nielegalnym imigrantom. Niebezpieczeństwo na granicy z państwem kooperującym z Putinem sprowadzone jest do ideologicznego bełkotu na temat tego, że dokonano zamachu na ekosystem Puszczy Białowieskiej. Aktorzy wybrali się z kamerą w te tereny, ale zabrakło im odwagi, by zmierzyć się z pytaniem, na ile kryzys migracyjny jest kreowany przez reżim Łukaszenki. Nie zastanowili się też, w czyją politykę wpisał się ich spektakl nagrodzony przez jury w składzie: Dominika Biernat, Mirosław Baka, Jacek Braciak i Tomasz Schuchardt.
Sylwia Krasnodębska
https://e-teatr.pl/polityczny-final-festiwalu-sztuk-teatralnych-37220
#Teatr #Festiwal #PawełMiśkiwicz