JAK ZOSTAĆ DYREKTOREM KIOSKU RUCHU
Nie bez powodu istnieje powiedzenie, że każdy artysta to prostytutka.
Codziennie doświadczam tego, jak trudno jest pozostać wiernym sobie w branży, w której koniunkturalizm jest prawie religią, a bycie chorągiewką najwyższą cnotą.
Daleko mam w życiu do nienawiści, ale nie mogę powstrzymać się przed czuciem pogardy do tak zwanych twórców, którzy sprzedaliby własną matkę, żeby tylko zostać dyrektorem – choćby kiosku ruchu.
Zasada ta jest prosta: sprawdzamy, kto aktualnie jest u władzy i zawieramy z tym ugrupowaniem szeroko pojętą przyjaźń twórczą. kiedy zmienia się u władzy ugrupowanie, zmieniamy postawę. Przefarbowujemy się w zależności od potrzeby, równocześnie pisząc swoją “martyrologię” na internecie oraz na łamach zaprzyjaźnionych z ugrupowaniem gazet. Od cała tajemnica i szepnę Wam na ucho, że mieszkańcy Śląska mogą przyglądać się temu z bliska, ponieważ zaczął się wyścig na fotel dyrektorski m.in. w Teatrze Śląskim.
Dla mnie taka postawa życiowa jest absolutnie nie do przyjęcia i uprawiam swój zawód z zupełnie innych powodów, chociaż przyznaję, że często czuję się jak ten człowiek na łódce, otoczony rekinami.
Wiem, że moja postawa nie jest ani prosta, ani łatwa i nie przynosi też doraźnych zysków i honorów, ale przynajmniej mogę sobie rano spojrzeć w w twarz, bez plucia w lustro.
Analogicznie: Lepiej z mądrym dotknąć dna głębin, niż z głupim wznosić się na najwyższe szczyty świata.