Bezrobotna i Wydający Rozkazy

“Bezrobotna i Wydający Rozkazy” to kolejny odcinek znakomitej książki Anny Rychter pt. „Żyjąca w Polsce i inne stany nieważkości” o otaczającej nas rzeczywistości.

Bezrobotna i Wydający Rozkazy

Bezrobotna i Wydający RozkazyOni założyli swoją rodzinę w chwili, gdy każde miało już za sobą nieudany związek.

Bezrobotna – zdołowana zapijaczonym codziennie Chwiejnym, chciała być żoną na serio. Marzyła o mężczyźnie, dzieciach, domu, wsparciu duchowym i dobrym słowie. Miała dosyć zdejmowania butów i spodni śmierdzącemu facetowi, który po przyjściu z knajpy padał nieprzytomny na małżeńskie łoże, kupione na kredyt MM i zasypiał z półpełną flaszką wódy przytuloną do piersi.

Jej już dawno w tym łóżku nie było. Sypiała w kuchni na materacu. Brzydziła się człowieka, z którym wzięła ślub parę lat temu. Wiedziała, że odejdzie od niego gdy tylko trafi się ktoś, kto spojrzy na nią łaskawym okiem. Koniecznie chciała zaopiekować się mężczyzną w zamian za czułość, bliskość, macierzyństwo. W zapłakane noce, na materacu w kuchni snuła wizje swojego szczęścia po odejściu od Chwiejnego. Czuła, że wypełnia ją po brzegi posłannictwo natury: chce kochać i być kochaną, rodzić, karmić, sprzątać, prać, mieszać zupę w garnku. Przy Chwiejnym nie miała na to żadnych szans.

Równolegle do niej, na drugim końcu kraju wiódł swój żywot Wydający Rozkazy .

On był nauczony, że w macierzystej jednostce ma grupę podwładnych, która zawsze jest mu posłuszna i bez mrugnięcia okiem wypełnia wszystkie jego rozkazy. Kilkunastu dorosłych chłopów było w stanie pójść za nim w ogień, uznając bezdyskusyjnie autorytet swojego zwierzchnika. Przy nich wiedział po co nosi mundur. Dla nich był wyrocznią i dogmatem. Tutaj z jego rozkazami nikt nie polemizował. Miał poważanie i estymę. Słowem: zawodowe spełnienie.

Ale było coś, co spędzało mu sen z powiek, gdy tylko przekraczał bramę koszar i ruszał do cywilnego świata. Bolał nad tym, że jego władza kończy się na progu służbowego mieszkania.

A wszystko za sprawą jego ślubnej – Lekkiej Jak Piórko.

Ona nic sobie  nie robiła z tego całego wojskowego drylu. W ich domu to ona wydawała rozkazy. To ona była niekwestionowanym dowódcą. Głównie jeśli chodziło o front seksualny.

Lekka jak Piórko za nic miała powagę munduru, tylko rozdawała na prawo i lewo swoje wdzięki, ciesząc się, że nie musi się nudzić sama w domu, gdy Wydający Rozkazy bawi się w wojnę. Ona w tym czasie bawiła się żołnierzykami.

Miała duży wybór, mnóstwo wolnego czasu i osobiste walory. Wszystko to razem sprzyjało urozmaiceniu jej nudnego życia w świecie militariów.

Wydający Rozkazy czuł, jak dzięki kolegom rośnie mu coraz cięższy wieniec na głowie. I nie był to wieniec laurowy.

Parę razy usiłował  nawet dyplomatycznie dowieść prawdy, ale bał się konfrontacji z rzeczywistością, bo naprawdę kochał swoją Lekką Jak Piórko żonę.

Ale jak to na wojnie bywa  – wszystko może się zdarzyć.

Wydający Rozkazy wrócił dwa dni wcześniej z poligonu, bo wydając polecenia swoim żołnierzom niefortunnie złamał rękę.

Do domu dotarł koło północy. Żeby nie obudzić Lekkiej Jak Piórko, cichutko otworzył swoim kluczem drzwi, wszedł do  ciemnego korytarza i usłyszał przeciągły jęk dochodzący z pokoju. Zapalił światło i… zobaczył swojego kolegę – Weterana, leżącego w jego łóżku na jego żonie. Nie wyglądało na to, by kumpel wybierał się z odsieczą na Grunwald. Nie miał na sobie zbroi, ani nawet bielizny. Jedyne, co wskazywało na to, że ostro wojuje, to jego obnażony miecz.

Wydający Rozkazy poczuł się potrójnie dobity – nie mógł bronić honoru Lekkiej Jak Piórko, nie mógł wyzwać zdrajcy na pojedynek, nie mógł mu nawet dać gołą ręką w mordę, bo jego prawicę pętał gips.

Wyszedł z domu, a że było lato, więc noc spędził na ławce w parku. Rano skończył swoje małżeństwo z Lekką Jak Piórko i przyjaźń z Weteranem.

Na własną prośbę przeniesiony został do innego miasta, gdzie wkrótce przypadkowo  spotkał Bezrobotną, wówczas jeszcze pracującą w sklepie spożywczym.

Ich znajomość zaczęła się pulsowaniem zranionych serc. Obydwoje stracili coś ważnego  w poprzednich małżeństwach. Zostali oszukani, niedocenieni, zdradzeni. Wydający Rozkazy i Bezrobotna byli dla siebie jak dwa magnesy – ciągnęła ich wspólna samotność, czuli, że wiele mogą sobie nawzajem dać. Liczyło się tu i teraz. Chcieli być dla siebie wzajemnym okładem na zadane przez byłych małżonków rany.

Zaczęli się spontanicznie leczyć, nie mając pojęcia, czy powinni na pewno być rodziną. Zagubieni i okaleczeni, myśleli tylko o tym, żeby stworzyć nowy związek. Nie chcieli żyć samotnie. Nie zastanawiali się wcale, czy to ma być właśnie akurat ich dwoje. Byli jak para chorych na grypę pacjentów, którzy nie słuchają rad lekarza, licząc, że wyzdrowieją, bo łączą ich te same objawy i mogą brać identyczne lekarstwa.

Prosto z USC rzucili się na głęboką wodę.

Szybko pojawiła się trójka Potomstwa. Bezrobotna zajęła się wesołą gromadką, a Wydający Rozkazy zarabianiem pieniędzy. Odszedł z armii, bo pociągało go życie w cywilu. Wziął się za prywatne interesy, bo tu mógł więcej zarobić.

Nie mieli czasu nawzajem dobrze się poznać, mało o sobie wiedzieli. Często byli z dala od siebie, on w ciągłych rozjazdach, żeby zarobić na rodzinę, ona oddana dzieciom i domowi – Penelopa czekająca na niego, tak jak to sobie wymarzyła kiedyś na materacu w poprzedniej kuchni z poprzedniego małżeństwa.

Lata mijały, Potomstwo dorosło i usamodzielniło się, czasy były coraz cięższe, upadł biznes Wydającego Rozkazy.

Bezrobotna i Wydający Rozkazy zostali sami w domu z jego skromną emeryturą. Ciężko było utrzymać z tego dwie osoby i mieszkanie.

Po raz pierwszy w życiu zaczęli być razem na co dzień.

Wydający Rozkazy wreszcie miał czas na poważne przemyślenia.

Myślał, myślał i wymyślił: to Bezrobotna jest wszystkiemu winna! Nigdy w życiu naprawdę nie pracowała, siedziała w domu przez 30 lat i żyła tylko z jego forsy!

Wydający Rozkazy uświadomił sobie, że przez te wszystkie lata wspólnego życia był haniebnie wykorzystywany. Wszystko zabrały mu dzieci i bezrobotna zawsze żona, w dodatku teraz chora i bez żadnych świadczeń, wisząca przy jego emeryturce jak kula u nogi. A przecież bez pracy nie ma kołaczy!

Rozpętało się codzienne piekło. Bezrobotna była odkryta i bezbronna jak tarcza na strzelnicy życia. Wydający Rozkazy odbezpieczył broń i strzelał do niej na oślep. Byli we dwoje i tylko ona mogła przyjąć na siebie wypuszczane przez niego serie żalu, goryczy i nienawiści. Nadmiar wolnego czasu sprzyjał gorzkim refleksjom, płynącym z egzystencjalnej filozofii Wydającego Rozkazy.

Dzień po dniu, od rana do wieczora wyliczał Bezrobotnej każdą kromkę chleba, rolkę papieru toaletowego, szklankę wody, czy tabletkę od ból głowy.

Wszystko przecież było jego: jego emerytura, jego dom, jego dzieci, jego telewizor. Jak się okazało Bezrobotna po 30 latach małżeństwa nie miała nic! Winił ją nawet za to, że odszedł od Lekkiej Jak Piórko, która teraz z perspektywy lat wydawała mu się mniejszym złem niż Bezrobotna, bo w jego oczach tamta sprzed trzydziestu lat wciąż była piękna i seksowna, a obecna przy nim teraz kobieta zniszczona, chora i zaniedbana.

Bezrobotna nie mogła liczyć na poprawę swojego żywota. Miała prawie 60 lat, o stałej pracy nie mogło być mowy, tym bardziej, że zmęczony nieróbstwem kręgosłup odmówił posłuszeństwa.

Życie  żony pod wspólnym dachem z (jak się okazało) mało znanym mężem stało się koszmarem.

Latorośle same ledwo wiązały koniec z końcem, żadne z nich nie kwapiło się, żeby pomóc matce. Każde z nich miało swoje rodziny, wydatki, obowiązki. Wszyscy byli szczęśliwi, że uwolnili się od Wydającego Rozkazy ojca-tyrana.

O Bezrobotnej nikt nie myślał.

Wygodniej było nie pamiętać, że to ona całe lata rodziła, myła, prała, gotowała, karmiła, wstawała w nocy, biegała do lekarzy, odrabiała lekcje, siedziała w piaskownicy, przeżywała ich pierwsze miłości, niańczyła wnuki. Teraz stała się balastem, niepotrzebnym starym gratem, do tego wykoślawionym i już nikomu nie przydatnym.

Nie miała do kogo zwrócić się o pomoc czy wsparcie. Rodzice dawno nie żyli, rodzeństwa nie miała, dzieci zajęte były własnym życiem.

Wszystkim była potrzebna dopóki mogła coś z siebie dać. Teraz nikt już się nią nie interesował, a Wydający Rozkazy odsyłał ją do opieki społecznej, gdyby nagle doszła do wniosku, że czegoś jej brak.

Szara, chora, smutna, zapomniana, bez pieniędzy, bez godności, skazana do końca swoich dni na mieszkanie pod jednym dachem z Wydającym Rozkazy, zawalidroga w 40 metrowym mieszkaniu (własność męża) w bloku –Bezrobotna – paranoicznie ochrzczona przez Wydającego Rozkazy dla podkreślenia, że  nic przecież nie robiła przez całe życie.

Jedyne co mogła zrobić teraz to stworzyć Polskie Muzeum Niepotrzebnych Żon i Matek.

Na pewno szybko zgromadziłaby wiele podobnych sobie eksponatów.

Wstęp wolny.

Bezrobocie

Bezrobociezjawisko społeczne polegające na tym, że część ludzi zdolnych do pracy i pragnących ją podjąć nie znajduje zatrudnienia.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Bezrobocie

#Polska