Bajki nieudane w Starym

Bajki nieudane w Starym – Narodowy Stary Teatr wypuszcza kolejne nieudane przedstawienie. To stało się niestety w tym teatrze już normą.

Kiedy minister Gliński nominował pana Raźniaka na dyrektora Starego Teatru, a ten z kolei powołał pana Bukowskiego na dyrektora artystycznego, przypieczętowało to kompletny upadek tego ongiś wspaniałego teatru. To mniej więcej tak samo, jakby powierzyć operację na otwartym sercu dwóm studentom medycyny i powiedzieć: ” A nuż się uda”.
Od czasu objęcia dyrektur tym dwóm panom udała się nie lada sztuka, albowiem nie wypuścili oni bodajże ani jednego udanego spektaklu.
„Baśń o wężowym sercu” wg powieści Radka Raka w reż. Beniamina M. Bukowskiego niestety wpisuje się w ten trend i nawet zbrojne ramie Mafii Teatralnej, czyli Gazeta Wyborcza, która powinna bezkrytycznie chwalić wszystko, co pojawi się w Starym, pisze, że te bajki są całkowicie nieudane.

 

 

 

Bajki nieudane w Starym

 

 

 

 

Bajki nieudane w Starym

Bajki spod jabłonki, czyli lepiej przeczytać książkę
„Baśń o wężowym sercu” wg powieści Radka Raka w reż. Beniamina M. Bukowskiego w Narodowym Starym Teatrze w Krakowie. Pisze Joanna Targoń w „Gazecie Wyborczej – Kraków”.

 

Kim jest Jakób Szela? Z przedstawienia wynika, że miłym, wiejskim chłopakiem, któremu przydarzyły się niezwykłe przygody zakończone – trochę niespodziewanie – rzezią panów.

 

Adaptując obszerną powieść Radka Raka, trzeba było coś wybrać – Amadeusz Nosal i Beniamin M. Bukowski wybrali wątek wytwarzania się tożsamości Szeli. Tak jak w powieści wszystko rozgrywa się w świecie, w którym realne łączy się z nierealnym, podłe życie w biednej wsi z baśniami; Galicja jest też Galileją, a chłop staje się panem (i pan chłopem).

 

Abstrakcje i halucynacje w Starym Teatrze

W teatrze jest jeszcze dodatkowy wymiar owej podwójności – aktorzy są i nie są postaciami, są i nie są narratorami. Są też trochę ludźmi, a trochę wężami, bo trykoty w wężowe wzory wyglądają im spod kostiumów. Kostiumy nie odsyłają do żadnej rzeczywistości – są proste, bardziej może „galilejskie” niż galicyjskie, tyle że pan nosi wymyślne buty i nieco porządniejsze odzienie niż bosy chłop. Głównym elementem scenografii jest jabłonka jak żywa, ustawiona na białej, jasno oświetlonej scenie, trochę rajskie drzewo (co może oznaczać, że odbywać się tu będzie proces zdobywania samoświadomości), a trochę zwykłe, wiejskie. Są jeszcze prawdziwe jabłka i cyfrowe projekcje, abstrakcyjne i halucynacyjne.

 

Młody Szela (Łukasz Szczepanowski) istnieje w obu światach – równie realne jest dla niego oddawanie (niemetaforyczne, ale fizyczne) serca, jak i razy wymierzane z pańskiego rozkazu, świat węży i świat ludzki, córka karczmarza Chana (Magda Grąziowska), rusałka Malwa (Paulina Kondrak) i wiedźma Sława (Beata Paluch), stary Myszka, który go wychował (Grzegorz Mielczarek) i podejrzany pustelnik (Zbigniew Kaleta). Wędrówka Szeli i istoty w jej czasie spotykane są pokazane lekko i atrakcyjnie, aktorzy z wdziękiem bawią się swoimi rolami, baśniowym światem i różnymi rejestrami języka, ale im dalej, tym bardziej ta lekkość zaczyna irytować. Nic się w tym świecie nie zmienia, zdobywanie przez Szelę tożsamości przychodzi łatwo, żadnego tu strachu, bólu czy przemiany.

 

Spektakl bez konsekwencji

Równie łatwo przychodzi do zamiany ról – Szela staje się panem Wiktorynem Boguszem, a Bogusz – Szelą. W powieści to życie w cudzym ciele, walka duszy pana z ciałem chłopa (i na odwrót), wpasowywanie się w siebie tych dwóch żywiołów trwa wiele lat (i zajmuje połowę książki); to najciekawszy wątek, mroczny, przewrotny i niejednoznaczny. W spektaklu zamiana dzieje się szybko, byle tylko ją zaznaczyć, i właściwie nie ma żadnych konsekwencji. Zaraz nadejdzie rabacja, na ścianie pojawią się płomienie i sprawa załatwiona.

 

Pan Wiktoryn (Łukasz Stawarczyk) był okrutny dla chłopów, pogardliwie na nich spluwał, państwo zajmowali się tylko odpowiednim zachowaniem się przy stole, więc się doigrali. A Szela? Miły był z niego chłopak i można o nim opowiedzieć miłą, niezbyt poruszającą teatralną bajkę. Lepiej przeczytać powieść Radka Raka, która jest zdecydowanie mniej miła, za to dająca do myślenia.

 

Tytuł oryginalny
W Starym Teatrze “Baśń o wężowym sercu” wg powieści Radka Raka. Bajki spod jabłonki, czyli lepiej przeczytać książkę

 

Joanna Targoń

 

https://e-teatr.pl/-spod-jablonki-czyli-lepiej-przeczytac-ksiazke-31390


#Teatr #StaryTeatr #TeatrStary #Kraków