Awantura o Wysockiego

Awantura o Wysockiego – Włodek Kaczkowski przepięknie pisze o swojej miłości do Włodzimierza Wysockiego i awanturze, która z niej wynikła.

Włodek Pokochał Wysockiego w Moskwie w latach 70. Awantura o Wysockiego, która wynikła z tej miłości na szczebli międzynarodowym, jest znakomitą anegdotą, a równocześnie wspomnieniem.

Tekst czytelny na komórce:
https://www.facebook.com/grzegorz.kempinsky/posts/10219830846936047

 

Awantura o Wysockiego

 

Awantura o Wysockiego

W październiku 1978 roku byliśmy w Moskwie na wymianie studenckiej Wydziałów Wiedzy o Teatrze: warszawskiego i moskiewskiego.

Zaprowadzono nas trochę na zasadzie niespodzianki na “Hamleta” w Teatrze na Tagance.

Główną rolę grał Włodzimierz Wysocki, o którym co nieco słyszeliśmy, ale jego sława była taka dziwna, wszyscy go znali, ale z uwielbieniem raczej nie wypadało się za bardzo afiszować. Dlaczego, zrozumieliśmy to dopiero później.

Obejrzałem przedstawienie i wsiąkłem. Następne dwa dni spędziłem na poszukiwaniu jakichkolwiek nagrań artysty.

Nie było łatwo, wreszcie przy pomocy kolegów z tieatrowiedstwa w Uniwermagu przy Placu Czerwonym udało się wreszcie coś dorwać. Nie obyło się bez długiej kolejki i powoływania się na pozycję inostrańca.

Na małej płytce były trzy utwory, zdaje się: Konie, Statki i Gimnastyka.

Pobiegłem do nieistniejącego obecnie hotelu Moskwa, gdzie stacjonowaliśmy, żeby odsłuchać ten cenny nabytek. Ale to nie było takie proste, trzeba było pożyczyć adapter od któregoś z Rosjan, sprawa była na tyle skomplikowana, że oprócz oficjeli, czyli pewnie politycznych opiekunów, koledzy studenci tieatrowietstwa nie mogli wchodzić do naszego hotelu. Wypytywanie dlaczego nie miało sensu, bo zgodnie twierdzili, że mogą, tylko nie mają akurat ochoty.

No, w każdym razie udało się pożyczyć ten odtwarzacz, znalazło się kilka butelek i już przygotowani byliśmy na ucztę duchową.

Tylko, że po włączeniu prądu rozległ się błysk, trzask i adapter dokonał swojego żywota.

Okazało się, że nie przewidzieliśmy, że sprzęt był przeznaczony dla 110 V, a w hotelu, jako nastawionym na cudzoziemców, było europejskie 220 V.

Tak, że wtedy Wysockiego nie posłuchaliśmy.

Zrobiła się awantura na szczeblu międzynarodowym, dziewczyna, która mi pożyczyła adapter miała jakieś kłopoty, zdaje się, że przez to nie mogła przyjechać do Warszawy, odkupienie i przekazanie jej polskiego adapteru trwało chyba prawie dwa lata. Ale jakoś się udało, a Wysocki został już ze mną na zawsze.

Widziałem go jeszcze dwa razy na scenie w Warszawie, w “Dobrym człowieku z Seczuanu” i ponownie w “Hamlecie”, chyba w 1980 roku tuż przed jego śmiercią.

A płytka była przesłuchiwana tak wielokrotnie, że po jakimś czasie straciła swoje możliwości odsłuchu.

Ale wtedy zaczęły pojawiać się nowe nagrania, przywożone z zagranicy i zakupywane spod lady w kraju.

Teraz na półce stoi komplet nagrań, wszystkie filmy z udziałem Wysockiego i komplet książek o nim, po rosyjsku, angielsku i polsku.

Ale trochę, jak z tą różą z “Małego księcia” taki prawdziwy, autentyczny zachwyt pozostał przy tej niepozornej, nie najlepiej nagranej płytce z trzema utworami, zakupionej w Moskwie.

https://www.facebook.com/wlodzimierz.kaczkowski/posts/2997323146983341


#WłodzimierzWysocki