Amadeusz zdjęty

Amadeusz zdjęty – Nowa dyrektorka Teatru Dramatycznego w Warszawie zdjęła z afisza najwybitniejszy spektakl w repertuarze tego teatru.

Dlaczego nowa dyrektorka Teatru Dramatycznego, Monika Strzępka,  zdjęła najlepszy spektakl teatru, który objęła?
Odpowiedź jest niezwykle prosta: Jest to rodzaj zemsty na swoim poprzedniku, Tadeuszu Słobodzianku i linii repertuarowej, którą proponował.
Teraz w Teatrze Dramatycznym rządzi kolektyw feministyczny i złota wagina. Nie robi się spektakli, tylko happeningi i organizuje szkolenia, oraz konferencje. Na “zwykłe” dobre przedstawienia w Teatrze Pani Strzępki nie ma i nie będzie.
To dlatego pan Ferency ponoć już się zwolnił z teatru, a “Amadeusz” zdjęty został z afisza.

 

Ot taka zwykła małostkowość ludzka. Wbrew głoszonych przez kolektyw haseł o równości i  tolerancji.

 

Zazwyczaj w teatrze jest  tak, że nowy dyrektor musi obsikać swoje podwórko i zaczyna rządy od zmiany logo i zdejmowania spektakli poprzedników, lecz najczęściej ma tyle rozumu, żeby zostawić w repertuarze najlepsze przedstawienia i hity frekwencyjne… Za zwyczaj. Ale czego można oczekiwać od pani, która zaczyna swoje rządy od procesji ze złotą waginą, którą ustawia, jako pomnik w foyer teatru?

 

Kiedy pan recenzent pisał swoją recenzję i zastanawiał się, czy największy hit frekwencyjny zostanie zdjęty, nie wiadomo jeszcze było, co postanowi nowa dyrekcja. Teraz niestety już wszystko wiadomo. I to, że “Amadeusza” nie będzie już się grało. I to, że jak na dłoni widać, jakie niskie pobudki rządzą małą duszą pani Strzępki.

 

Reszta tekstu pod obrazkiem.

 

 

 

Amadeusz zdjęty

 

 

 

 

Amadeusz zdjęty

Amadeusz

„Amadeusz” Petera Shaffera w reż. Anny Wieczur w Teatrze Dramatycznym w Warszawie. Pisze Rafał Turowski na stronie rafalturow.ski.

 

Nie pamiętam, kiedy ostatnio widziałem tak szczelnie wypełnioną widownię teatralną, parter, oba balkony, schody, plus widzowie oglądający na stojąco. Na stojąco również chyba kwadrans trwające owacje, o widzach, którzy po raz drugi a nawet trzeci – na „moim” piątym wówczas przebiegu (proszę o wybaczenie brzydkiego nawyku podsłuchiwania widowni w westybulu) już nie wspominając. Spektakl i mnie ogromnie się spodobał.

 

Ale – po pewnym czasie, po ochłonięciu, nadeszła i krytyczna refleksja. Otóż Amadeusz choć jest spektaklem o Salierim, to jednak w Dramatycznym zdecydowanie Mozart zawłaszczył scenę i nie mam pewności, czy Adam Ferency nie za łatwo dał się z obecności na tejże scenie okraść. Czegoś bowiem zabrakło w granej przez niego postaci, zdawało mi się, że zemsta nieutalentowanego muzyka na genialnym (co sam z trudem przyznaje) koledze jednak zbyt skąpo ocieka krwią.

 

Spektakl jest znakomicie nagłośniony, muzykę Mozarta mu towarzyszącą publiczność ochoczo nazywa równorzędnym bohaterem tego przedstawienia. Wszystko prawda, zabrakło mi jednak – jak by to nazwać – takiego dramatycznego (w sensie teatralnym) jej umiejscowienia w tej opowieści, co sprawiło, że wydała mi się bohaterem ździebko – powiedzmy – niekoherentnym, szczególnie gdy przypomnimy sobie, że jesteśmy JEDNAK w teatrze, a nie w operze czy w filharmonii.

 

To jednak drobiazgi, zwłaszcza gdy się weźmie pod uwagę rozmach całości, koronkową wręcz reżyserię, wybitną rolę Marcina Hycnara, znakomitą Barbarę Garstkę (Konstancja) – czy pysznie bawiącego się swoim Cesarzem – Modesta Rucińskiego. I pozwolę sobie nie podzielić zasłyszanych uwag dot. kompleksji Venticellego, uważam, że pp. Łukasz Lewandowski i Sławomir Grzymkowski są po prostu świetni.

 

Mamy zatem największy hit frekwencyjny TD od lat, a publiczność głośno zadaje sobie pytanie – zostanie, czy – zdjętym będzie… Ciekawe.

 Rafał Turowski

 

https://e-teatr.pl/amadeusz-28785


#Teatr